Korek, plamy na spodniach i spacer autostradą
W siedzibie operatora służb ratunkowych dzwoni telefon. Ktoś spaceruje autostradą A1 niedaleko Barneveld. Dyspozytor wysyła radiowóz. Być może to kolejni uchodźcy, którzy wyskoczyli z naczepy tira i teraz stanowią ogromne zagrożenie dla ruchu. Gdy policja jednak dociera na miejsce, okazuje się, iż powód tej pieszej wycieczki jest zupełnie inny, pieszy to rodowity Holender, a wszystko to sprawił korek na drodze.
W piątek policjanci i pracownicy Rijkswaterstaat otrzymali informację, iż pasem awaryjnym A1 nieopodal Barneveld spaceruje mężczyzna. Na miejsce natychmiast wysłano patrol. Gdy policja zatrzymała przechodnia, okazało się, iż nie jest to żaden obcokrajowiec czy emigrant, a zwykły Holender. Mężczyzna ten podróżował wraz ze swoim bratem samochodem, ale przydarzyła mu się dość tragikomiczna sytuacja, o czym świadczyły również dowody na jego spodniach. Wszystkiemu winny był korek.
Korek
Z nieznanych mężczyźnie przyczyn kawałek wcześniej i kilkanaście minut temu, miał miejsce korek na autostradzie. Sytuacje tego typu się zdarzają i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Problem jednak w tym, iż pasażerowi bardzo chciało się sikać. Mijały minuty, które dla człowieka z pełnym pęcherzem trwały wręcz niebotycznie długo. Sekundy zamieniały się w minuty, minuty w godziny a pojazdy nie poruszały się ani o centymetr do przodu. W tej sytuacji będąc na granicy swoich możliwości, piechur podjął brzemienną w skutkach decyzję. Postanowił wysiąść z auta i udać się na pobocze, by sobie ulżyć.
Jak pech to pech
Jak to jednak w życiu bywa, gdy czegoś bardzo chcemy, wszystko obraca się przeciw nam. Tak też było w tym wypadku. Korek trwał już kilkanaście minut. Gdy jednak tylko Holender rozpiął rozporek, maszyny zaczęły powoli, ale coraz szybciej się poruszać. Gdy mężczyzna spostrzegł co się dzieje, zaczął więc biec do samochodu brata ,nie przerywając przy tym wcześniej wykonywanej czynności. Stąd też mokre plamy na jego spodniach. Niestety auta jechały coraz szybciej, a najbliższy krewny nie zdecydował się na zaparkowanie na pasie awaryjnym. Po prostu odjechał.
Przechodzień przekazał policji, że kontaktował się z bratem i ten czeka na niego na stacji benzynowej dwa kilometry dalej. W zaistniałej sytuacji patrol zdecydował się podwieźć pieszego. Holender nie otrzymał mandatu. Funkcjonariusze jednak ostrzegli mężczyznę, iż w przyszłości takie głupie pomysły będą karane.