Konduktorzy są po prostu bezsilni
Holenderscy konduktorzy są na granicy przemęczenia. Jak wskazują, przez ciągłe niedobory personelu muszą pracować ponad swoje siły. Sytuacja jest na tyle zła, że dochodzi do poważnych zakłóceń między pracą a ich życiem prywatnym. W efekcie personel zaczyna się skarżyć podobnie jak pasażerowie.
Jakiś czas temu pisaliśmy o „strajku sztafetowym” na kolei. Pracownicy NS walczyli o lepsze warunki nowych układów zbiorowych. Porozumienie w tej kwestii udało się zawrzeć i akcje protestacyjne zostały wstrzymane. Pracownicy NS narzekają jednak nie tylko na swoje zarobki. Innym poważnym problemem są potężne niedobory kadrowe, z którymi spółka wyraźnie sobie nie radzi. O tym, jak wygląda sytuacja na kolei od wewnątrz, w rozmowie z Nu.nl, zdradziło dwóch konduktorów, którzy z obawy o swoją pracę woleli pozostać anonimowi.
Tłok
Z racji niedoboru personelu NS zmniejsza liczbę składów wyjeżdżających na holenderskie tory. Mniej pociągów nie oznacza jednak mniejszej ilości pasażerów. „Pociągi są w tej chwili tak zajęte, że często nie można przejść przez wagony. W rezultacie w wielu przypadkach nie mogę dobrze wykonywać swojej pracy. Podróżni łatwiej się irytują i frustrują. Wszystko to ma negatywny wpływ na atmosferę i bezpieczeństwo”. - Mówi dziennikarzom jeden z rozmówców. Dodając, iż spotykają się z frustracją pasażerów. Wielu z nich musi dłużej czekać na pociąg, by wrócić do domu, a gdy ten w końcu przyjeżdża, okazuje się, że jest tak przepełniony, iż nie ma nawet gdzie usiąść, a przejście z wagonu do wagonu graniczy z cudem.
Przeciążenie
Trudne warunki w pociągu to niejedyny problem. Brak konduktorów to również problem przemęczenia. Ludzie bowiem pracują na długich trasach po kilkanaście godzin dziennie. Kilka lat temu po takich kursach mieli jeden czy dwa dni wolnego. Teraz czasem muszą tak pracować dzień w dzień. Cierpi na tym ich życie prywatne. Jak mówią, NS to bardzo dobry pracodawca, Przed problemami kadrowymi etat to była bajka, teraz to koszmar.
Bezpieczeństwo
Jak wskazują konduktorzy, wszystko to odbija się na bezpieczeństwie zarówno ich, jak i pasażerów. Gdy pociąg jest pełny, nie są oni w stanie szybko dotrzeć do miejsca incydentu, jeśli taki się wydarzy. Przepełnienie sprawia zresztą, iż scysje zdarzają się nie tylko między pasażerami. Coraz częściej to oni są ofiarami przemocy. Jak wskazują, czują się obecnie coraz mniej bezpieczni w pociągu, tym bardziej iż po zmianie przepisów głównym konduktorem nie może być już oficer BOA (jak np. było podczas pandemii).
Cisza
Tym, co jednak najbardziej frustruje konduktorów, jest to, iż zarząd spółki ich nie słyszy. Oni jako praktycy często mają pomysły na rozwiązanie tej trudnej sytuacji. Ich propozycje nie są jednak często brane pod uwagę. To zresztą NS-owi zarzucił nawet Holenderski Parlament. Ten kilka dni temu stwierdził, że kolej robi zbyt mało, by rozwiązać kryzys, a w podejmowanych działaniach nie jest kreatywna.
Źródło: Nu.nl