Kolejny Polak przed sądem koronowym

W dobie COVID-19 wiele spraw dotyczących drobnych przestępstw i wykroczeń rozpatrywanych przed sądem policyjnym zostało odroczonych. Nie oznacza to jednak, iż wymiar sprawiedliwości ma wolne. Wielu sędziów ma ręce pełne roboty. Spora część z nich stała się swoistym sądem koronowym, przed którym stają tacy ludzie jak nasz 35-letni rodak.

W tym tygodniu przed niderlandzkim wymiarem sprawiedliwości stanął kolejny Polak oskarżony o przestępstwa koronowe, które obecnie w Holandii procedowane są w trybie uproszczonym. Na naszym rodaku ciąży oskarżenie dotyczące oplucia kierowcy autobusu i wykrzykiwanie „korona, korona”. 35-latek miał splunąć również na interweniujących w jego sprawie funkcjonariuszy policji, a także używać słów powszechnie uznawanych za wulgarne i obraźliwe.

 

Retrospekcja

Proces przed sądem koronowym odbywał się na zasadzie telekonferencji. Wszystko dlatego, iż nasz rodak znajduje się obecnie w areszcie, w Dordrechcie. Stamtąd, za pośrednictwem tłumacza, 35-latek odpowiadał na zarzuty pod jego adresem.

Cały incydent miał mieć miejsce 2 kwietnia w Bossche Zuid-Willemsvaart. Podejrzany wsiadł do autobusu, ale nie zachowywał się zgodnie z wytycznymi kierowcy. W zaistniałej sytuacji prowadzący pojazd mężczyzna nie zdecydował się interweniować, tylko poprosił o wsparcie policję. Gdy pasażer zorientował się co robi kierowca, miał wstać i trzykrotnie splunąć na kierującego.

 

Zatrzymanie

Gdy na miejscu pojawił się patrol, 35-latek prezentował wyraźnie konfrontacyjną postawę. Na widok mundurowych Polak miał zacząć pociągać nosem, przygotowując sobie odpowiedni „ładunek” do splunięcia w oficerów. Stróże prawa postanowili się nie patyczkować z Polakiem. Jeden z interweniujących oficerów otwarcie przyznał się, iż uderzył naszego obywatela pięścią w twarz, o czym dobitnie świadczyło podbite oko podejrzanego. Po spacyfikowaniu nasz rodak trafił do aresztu.

 

Obrona

Polak przed sądem koronowym wskazywał, iż jest niewinny i padł ofiarą holenderskiej paranoi. Podejrzany zaprzeczał, iż celował, plując na kierowcę. Sąd jednak pozostał nieugięty, wskazując na nagrania z monitoringu autobusu, gdzie widać jak Polak pluje w stronę kierowcy, stojąc bardzo blisko czerwonej taśmy wyznaczającej strefę wykluczenia.

Słowa „korona, korona” nie miały zaś być formą groźby, a pogardy. Z zeznań naszego rodaka wynika, iż nie spodobało mu się to, co zastał w autobusie, z tego też względu pogardliwie splunął i wymamrotał pod nosem „korona, korona”. Nie było to jednak skierowane do nikogo konkretnego.

Przemoc

Polak przed sądem koronowym wskazywał również na bardzo dużą brutalność policji względem jego osoby. Mężczyzna wskazując na monitoring zapewnia, iż nie opluł funkcjonariuszy. Na szybie za nimi nie widać bowiem śliny, która powinna się tam osadzić, jeśli faktycznie wypuściłby z ust taki "ładunek", o jakim mówili policjanci. Ponadto 35-latek zeznał, że jeden z mundurowych próbował go udusić. Na pytania sądu zaś o szamotanie się i usiłowanie wyrwania się policji, tłumaczył się zwyczajną obroną przed bezpodstawnym atakiem.

 

Wyrok

Pomimo starań linia obrony naszego rodaka nie zdała się na zbyt wiele. Mężczyzna został skazany na 5 tygodni za incydent w autobusie. Kara ta dotyczy zarówno oplucia, straszenia koronawirusem, jak i stawiania oporu przy aresztowaniu. Oprócz tego do wyroku dopisany został jeszcze tydzień pozbawienia wolności za kradzież puszek z napojem z supermarketu Albert Heijn w Gemert, jakiej oskarżony dopuścił się pod koniec ubiegłego roku.

W efekcie Polak ma spędzić 6 tygodni za kratami. Wyrok nie jest prawomocny. Zaraz po jego ogłoszeniu, obrońca 35-latka zapowiedział apelacje.