Kolejny człowiek tonie uwięziony w pojeździe

Kolejny człowiek tonie uwięziony w pojeździe

Zaledwie wczoraj informowaliśmy państwa o śmierci 10-letniego dziecka, które utonęło w pojeździe, który wpadł do jednego z przydrożnych kanałów. Dzień po tej tragedii świadkowie znaleźli w kanale między Sluis i Retranschement zatopiony samochód. W środku znajdowało się zaś ciało człowieka. Czyżby kolejna ofiara kanałów?

rozliczenie podatku z Holandii

Pojazd odnaleziono w poniedziałek, około godziny 7:30, w kanale odwadniającym Cadzand. Maszyna znajdowała się w wodzie w pobliżu skrzyżowania z Provincialeweg-Hoogstraat. Auto z racji na głębokość cieku wodnego prawie całkowicie znajdowało się pod wodą. Widać było tylko fragment drzwi. To właśnie ten kawałek auta zauważył przechodzień, który powiadomił służby ratownicze.

Kanały w Niderlandach są żądne ofiar. W ciągu zaledwie 24 godzin kolejna ofiara tonie w pojeździe, który wypadł z drogi i wpadł do wody. 

 

Po kilku minutach na miejscu były już dwa zespoły pogotowia ratunkowego, kilka wozów strażackich i radiowozów. By sprawdzić wrak pod wodę zeszli nurkowie straży pożarnej.  To oni wyciągnęli z toni mężczyznę, którego próbowano reanimować na brzegu. Nie było bowiem wiadomo, jak długo pojazd znajdował się w wodzie. Czy wpadł do niej kilka minut przed tym jak zobaczył go przechodzień, czy też znajdował się tam na przykład od niedzielnego wieczoru. Po tym jednak jak lekarze zajęli się topielcem zapadła decyzja o zakończeniu reanimacji. Mężczyzna był martwy.

Aplikacja do rozliczenia podatku z Holandii

Poszukiwania

Nurkowie jeszcze przez pewien czas poszukiwali w wodzie innych ofiar. Istniało bowiem prawdopodobieństwo, że w pojeździe przebywał ktoś jeszcze, któremu udało wydostać się z tonącego auta, ale utonął, nim dopłynął do brzegu. Na dnie jak i w okolicznych szuwarach nie odnaleziono na szczęście żadnego ciała.

 

Zabójstwo czy wypadek

W poniedziałek droga przy kanale, gdzie doszło do wypadku, była zamknięta przez kilka godzin. Nikt bowiem nie wiedział co się stało. Policja nie mogła więc odrzucić żadnej opcji. Mógł to być zwykły wypadek. Pojazd wpadł w poślizg lub na przykład kierowca chciał uniknąć kolizji ze zwierzęciem, które wybiegło z przydrożnych krzaków, zawadził kołami o pobocze i maszynę ściągnęło z wysokiego rowu do kanału. Wszystkiemu więc znów winny byłby brak barierek w newralgicznym miejscu. Policja nie może jednak również odrzucić wersję o zabójstwie i upozorowaniu wypadku. W tym celu trzeba przeprowadzić dochodzenie, które ma wyjaśnić, jak wyglądały ostatnie chwile kierowcy.