Kolejne zatrzymania ekologów w Amsterdamie

W sobotnie przedpołudnie policjanci z Amsterdamu zatrzymali 130 eko-demonstrantów. Akcja mundurowych to skutek zablokowania przez aktywistów ważnych ciągów komunikacyjnych w stolicy Holandii.

Podobnie jak w przypadku protestów mających miejsce wcześniej w tym tygodniu aktywiści nie mieli pozwolenia od władz na tego typu działania. Funkcjonariusze apelowali więc początkowo, by ekolodzy opuścili blokadę na noście Blauwbrug, w centrum Amsterdamu. Prośby te nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. W tej sytuacji lokalnej policji nie pozostało więc nic innego jak rozpocząć zakrojoną na szeroką skalę akcję rozmontowywania blokady i zatrzymywania protestujących.

 

Aresztowania?

Podobnie jak podczas wcześniejszych akcji, działania obu stron były całkowicie pokojowe. Cała interwencja polegała na dosłownie delikatnym rozmontowywaniu blokady stworzonej z siedzących i trzymających się za ręce i nogi aktywistów. Gdy funkcjonariuszom udało się wyłuskać protestujących, zostawali oni odeskortowani do policyjnych autobusów. W ten sposób policja zatrzymała 130 demonstrantów z Extinction Rebellion. Ludzie ci nie trafili jednak przed sąd, nie zostały im również postawione zarzuty mogące być przyczyną aresztowania. Doszło bowiem do czegoś takiego jak „administracyjna relokacja”. Pojęciem tym rzecznik policji nazywa wywiezienie protestujących w kilka odległych od centrum miejsc, tak by nie mogli znów szybko się skrzyknąć i stworzyć nowej blokady.

 

Działania te to pokłosie decyzji burmistrza Amsterdamu Femke Halsema. Policja kolejny już raz korzysta z możliwości wywózki. W poniedziałek podobny los spotkał około 90 aktywistów, którzy z centrum Amsterdamu trafili w rejon Westelijk Havengebied. Prezydent na posiedzeniu rady miasta potwierdził, że rozwiązanie to nie jest idealne. Jego zdaniem jednak na chwilę obecną nie widzi innej możliwości. Samorządowiec nie chce bowiem umieszczać w aresztach ludzi, którzy walczą o lepsze jutro.

Hamaki

W sobotę policja oprócz blokujących ulicę demonstrantów musiała poradzić sobie jeszcze z grupką „zrelaksowanych aktywistów”. Ludzie ci postanowili bowiem odpocząć sobie na hamakach zawieszonych na mostach pomiędzy Prinsengracht i Leidsegracht. Z nimi jednak postąpiono nieco niekonwencjonalnie. Zamiast nakłaniać ich do zejścia, odcięto liny mocujące hamaki do mostu. Ekolodzy po przymusowej kąpieli w zimnej wodzie kanału sami potulnie wrócili na brzeg.