Kolejne protesty na lotnisku Schiphol

Pod koniec tygodnia doszło do kolejnych protestów na lotnisku w Schiphol. Tym razem nie byli to jednak pracownicy lotniska, czy zdesperowani z powodu upadającego biura podróży urlopowicze. Swój sprzeciw wobec interwencji tureckich wojsk wyrażała tam grupa Kurdów.

Protest na lotnisku

W czwartkowy wieczór dziesiątki Kurdów pojawiły się na lotnisku Schiphol. Wszyscy przyszli zaprotestować przeciw atakowi wojsk tureckich na północno-wschodnią Syrię, gdzie właśnie żyją Kurdowie. Wielu demonstrantów przybyło na lotnisko z całymi swoimi rodzinami. Część zgromadzonych miała ze sobą flagi pokazujące ich przynależność narodową (etniczną). Ludzie demonstrowali i wykrzykiwali swój sprzeciw. Po pewnym czasie jednak interweniowała policja. Kurdowie, chociaż zachowywali się całkowicie pokojowo i starali się nie uprzykrzać życia podróżującym, nie mieli pozwolenia na demonstracje zwłaszcza na terenie lotniska i tamtejszej stacji kolejowej. Protest zakończył się więc dość szybko.

 

Arnhem i Haga

Podobne demonstracje miały miejsce również na Velperplein w Arnhem. Tam też dziesiątki Kurdów, jak i przeciwników polityki Recep Tayyip Erdoğan’a przyszło wyrazić swój sprzeciw po spontanicznym skrzyknięciu się w mediach społecznościowych. Działania te mają być jednak przedsmakiem dużej demonstracji, która została już oficjalnie zgłoszona władzom lokalnym. Protest odbywa się dzisiaj w Malieveld w Hadze.

 

Reakcja

Holenderskie protesty nie są rzadkością. Również w innych miejscach w Europie protestuje ludność Kurdyjska. Wszystko dlatego, że tureckie wojska zaatakowały w środę północno-wschodnią Syrię. Celem operacji jest powstrzymanie zdaniem Erdogana kurdyjskich terrorystów. Opinia światowa patrzy jednak na te wydarzenia z dość dużym niesmakiem. Siły kurdyjskie kontrolujące zaatakowany obszar były jeszcze raptem parę tygodni temu sojusznikami „Zachodu” w walce przeciw tak zwanemu Państwu Islamskiemu. Otrzymywały one wsparcie Stanów Zjednoczonych i wniosły ogromny wkład w zwycięstwo nad terrorystami. Parę dni temu Donald Trump stwierdził jednak, że wspieranie Kurdów jest „zbyt drogie” i wycofał swoje wojsko z tego obszaru. W ten sposób niejako biernie zgodził się, by tureckie wojska zaatakowały sojuszników Ameryki, którzy jeszcze kilkanaście dni temu walczyli ramę w ramię z Marines przeciw bojownikom ISIS.

Decyzja Trump’a i działanie w Syrii spowodowały wrzenie w polityce międzynarodowej. Kraje UE nie wykluczają sankcji wobec Turcji. Całą sytuacją przerażeni są również sami Amerykanie. W największym szoku są zaś wojska stacjonujące na bliskim wschodzie. Wielu zwykłych żołnierzy, którzy walczyli ramię w ramie z Kurdami, mówi o tym, iż Ameryka zdradziła swoich sojuszników i że po raz pierwszy w historii wstydzą się tego, że noszą mundur z gwiaździstym sztandarem na ramieniu. Również sam prezydent Stanów Zjednoczonych zrozumiał jaki błąd popełnił. Dyplomacja USA nie wyklucza sankcji wobec Turcji.