Kobieta pojechała kupić ser, wróciła do domu po dwóch miesiącach
Holenderka wsiadła na swój rower i pojechała na cotygodniowy targ kupić ser. Po zakupach nie wróciła jednak do domu. Nie było jej przez dwa miesiące. Czyżby zostawiła wszystkich i zaczęła nowe życie? Nie. Wracając, spotkała 36-letniego kierowcę samochodu, który nie zauważył 66-letniej rowerzystki. Doszło do poważnego wypadku. Kobieta praktycznie przez ten czas przebywała w szpitalu.
Koszmar
Holenderka w ten feralny czwartek zrobiła to co robiła od lat. Wsiadła na rower i pojechała na targ po ser. W drodze powrotnej doszło do tragedii. „Wróciłam do domu dopiero po dwóch miesiącach” – zeznała przed sądem, dodając „(stało się to – red), po trzech tygodniach bycia nieprzytomnym i trzech tygodniach intensywnej terapii. Chwile te były ciężkie dla mojej rodziny, bo dwa razy wystąpiło nawet zagrożenie życia. Musiałam uczyć się wszystkiego od nowa: chodzić, jeść i mówić. Lekarze powiedzieli mi, że przeżyłam dzięki dobrej kondycji organizmu (przed wypadkiem -red)”.
21 września
66-latka pisywała sędziemu, jak bardzo chciałaby odzyskać swoje dawne życie, które miała, przed tym co się stało 21 września 2023 roku. Nadal bowiem bardzo odczuwa skutki wypadku. Mimo, iż udało jej się znów wsiąść na rower, jest wyjątkowo słaba i zmęczona.
Proces
Sprawcy wypadku nie było podczas rozprawy w sądzie. Prokurator zauważył, że to iż nie zainteresował się stanem swojej ofiary po wypadku działa na jego niekorzyść. Ponadto oskarżyciel wskazuje, że kierowca nie zachował ostrożności. Nie rozejrzał się skręcając. Uważa również, iż oskarżony jako kurier ma „zwiększony obowiązek zachowania ostrożności w ruchu drogowym”. Dlatego chce, by sąd skazał go na 150 godzin prac społecznych, zakaz prowadzenia pojazdów przez pół roku i trzy miesiące bezwzględnego pozbawienia wolności.
Niewinny
Obrońca kierowcy podchodzi do sprawy zupełnie inaczej. Adwokat wskazuje, iż faktycznie jego klient potrącił rowerzystkę. Policja nie ustaliła jednak niezbicie, iż to on jest winny wypadkowi. Jego klient jechał spokojnie, nie przekraczał prędkości, nie robił nic niezgodnego z przepisami. Kobieta najpewniej znalazła się w jego martwym polu. Obrońca dodał też, iż kurier nigdy nie był karany za wykroczenie drogowe. Mimo więc pokonywania tysięcy kilometrów jeździł bezpiecznie.
Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok za dwa tygodnie.
Źródło: AD.nl