Kładąc się spać, znajdują szczury w łóżku

Kładąc się spać, znajdują szczury w łóżku.

W jak złych warunkach można mieszkać w Holandii? Wilgoć, pleśń, zimno, przepełnienie. Tak, to wszystko się zdarza i o tym często raportują pracownicy migrujący trafiający do takich nieprzyjemnych miejsc. Czasem jednak i ta granica jest przekraczana. Co powiecie na szczury?  Szczury w domu, kuchni, łazience, czy pod kołdrą w Waszych łóżkach?

Wydaje się to niemożliwe, a jednak. Co gorsza, sytuacja ta nie dotyczy jakichś noclegów urządzanych na szybko w stodole przy zbiorze szparagów lub truskawek. Wszystko to ma miejsce w dzielnicy robotniczej w Enschede, Dolphia. Rejon ten zmaga się wręcz z plagą tych niezwykle inteligentnych gryzoni.

 

Smród

Jak wskazuje dziennikarzom AD 34-letnia Cheryl, mieszkająca na tamtejszej Christiaan de Wetstraat, w ciągu ostatnich ośmiu lat złapali na swoim podwórku około 40 szczurów. Gryzonie te grasowały nie tylko po dworze i piwnicy. Wchodziły też do mieszkania, gdzie miały, np. niszczyć buty czy ubrania.
Jak mówi, cały dom pachnie szczurem, moczem, odchodami i zgnilizną zdechłych zwierząt. Nie można jechać na wakacje, ponieważ po przyjeździe odnajduje się w domu rozkładające się gryzonie, a w budynku unosi się odór, od którego chce się wymiotować.

 

Szczury w łóżku

O smrodzie mówi holenderskim mediom również 25-letnia Laura. Kobieta mieszka na Krugerstraat. Młoda mama przeżyła szok jakiś czas temu, kładąc swoją małą córeczkę do łóżka. Gdy podniosła kołdrę, znalazła pod nią dwa szczury. Zwierzęta te lubią bowiem ciepło tak jak człowiek. Jak wspominała 25-latka, w nocy prawie nie śpi. Boi się o siebie i o swoją córkę. Gryzonie mogą bowiem ją ugryźć, podrapać, przenosząc na dziecko pasożyty lub groźne choroby.

 

Problem

Problem tej biedniejszej, robotniczej dzielnicy był długo ignorowany przez spółdzielnię mieszkaniową. Jak wskazują mieszkańcy, władze tyle czasu zwlekały z działaniami, że w momencie, gdy je podjęto, sytuacja wymknęła się już spod kontroli. Jak mówią zrozpaczeni mieszkańcy, gdy zgłaszali się na początku do spółdzielni, ta ich lekceważyła, mówiąc, iż to musiała być mysz.

 

Holistyczne działania

Jak wskazuje jeden z lokatorów, gdy spółdzielnia weszła do jego domu i wymieniła stropy, udało mu się pozbyć problemu szczurów. Gryzonie po prostu przeniosły się do sąsiadów. Takie jednostkowe działania nie mają jednak większego sensu, ponieważ problem zwierząt dotyczy domów na kilku ulicach. Coraz częściej zaś gmina i spółdzielnia zaczynają przerzucać się odpowiedzialnością za tamtejszą sytuację. Pytanie bowiem kto, odpowiada za dzikie zwierzęta w regionie? Gdyby tego było mało, niektórzy obwiniają za wszystko mieszkańców najechanej przez szczury dzielnicy. Zwraca na to uwagę Yolanda Winkelhorst, dyrektor korporacji mieszkaniowej Ons Huis:
„Dokuczliwość szczurów w Dolphia jest straszna, ale zwalczanie szkodników nie jest naszym głównym zadaniem. Gmina, Twente Milieu i sami mieszkańcy również mają w tym swoją rolę do odegrania. Jako korporacja nie możemy rozwiązać tego samodzielnie. Zatkamy dziury we wszystkich domach i założymy klapy w kanalizacji. Teraz problem ciągle się porusza, to prawda. Ale mieszkańcy mogą zrobić swoją część sami, utrzymując porządek w sąsiedztwie i upewniając się, że nic nie przyciąga szczurów. Prowadzimy stały dialog na ten temat z komitetem mieszkańców; naprawdę musimy to wspólnie rozwiązać”.

Problem jednak w tym, iż owi mieszkańcy nie widzą tego dialogu. Wiele więc wskazuje na to, iż tamtejszym lokatorom pozostaje tylko albo się wyprowadzić albo przyzwyczaić do włochatych towarzyszy. Wątpliwe bowiem, by sytuację dało się łatwo rozwiązać.

 

Źródło: Ad.nl