Karetka utopiła się w Hadze

Karetka utopiła się w Hadze

Załodze jednej z karetek pogotowia w Hadze zrobiło się wczoraj wyjątkowo gorąco. Ratownicy jechali, by nieść pomoc poszkodowanemu. Liczyła się każda sekunda. Kierowca postanowił więc nieco skrócić trasę i nagle sprawił, że zdrowie i życie poszkodowanego stało się jeszcze bardziej zagrożone.

Chyba nikogo nie musimy przekonywać, iż karetce na sygnale należy ustąpić pierwszeństwa. Jej załoga walczy o ludzkie życie i zdrowie. Często o losie poszkodowanego decydują sekundy, nie ma więc czemu dziwić, iż kierowcy pogotowia starają się jeździć agresywnie, szybko, a przy tym być maksymalnie ostrożnie.  Czasem jednak im się to nie  udaje.

 

Wezwanie

W poniedziałek, o godzinie 14:00, wezwano karetkę pogotowia wraz z zespołem urazowym w celu pomocy poszkodowanemu na Middenweg w Hadze. Kierowca ruszył więc do celu, by być tam jak najszybciej. W pewnym momencie, aby urwać trochę cennych sekund, ratownik za kierownicą karetki postanowił zadziałać niekonwencjonalnie. Wpadł na pomysł, by przejechać przez pas zieleni, na którym znajdowało się torowisko tramwajowe.

 

Błędna decyzja

Pomysł ten na pierwszy rzut oka nie wydawała się głupi. Tory tam są praktyczni na wysokości trawnika.  Nie było więc możliwości, by karetka się na nich powiesiła. Fakt, pojazd nieco popsułby trawnik, ale zyskał dobrą chwilę w walce o ludzkie życie i zdrowie. Nie musiał bowiem jechać do najbliższego skrzyżowania.

Grząsko

Kierowca odbił więc kierownicę, zjechał na pas zieleni i nagle się zatrzymał. Tory tramwajowe tak jak podejrzewał ratownik, nie stanowiły najmniejszego problemu. Tym okazała się jednak mokra trawa i dość luźna ziemia. Ta, w połączeniu z najprawdopodobniej nie najlepszej jakości oponami sprawiła, iż ciężka karetka po prostu się zakopała. Z każdym dodaniem gazu koła na osi napędowej zagrzebywały się coraz bardziej w błoto. Nie było szans, by wyjechać.

 

Straż pożarna

Ekipa pogotowia nie miała więc innego wyjścia niż samemu skontaktować się z numerem alarmowym i ściągnąć na pomoc strażaków. Dopiero z ich pomocą karetkę udało się uwolnić z trawiastej pułapki. Trwało to jednak dłuższą chwilę, co sprawiło, że tramwaje na linii 17 musiały przerwać kursowanie.

Co zaś z poszkodowanym, do którego jechał pojazd w Hadze? Wysłano do niego kolejny zespół pogotowia ratunkowego, któremu udało się być na czas.
Być może więc jest coś w tym przysłowiu: „jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy”.

Źródło: AD.nl