Kaci i ich ofiary razem w Holandii
W Holandii kaci i ich ofiary mogą się spotkać na ulicy. Dotyczy to Syryjczyków. Do Królestwa Niderlandów dostały się bowiem nie tylko ofiary reżimu Bashira al-Asada, którzy musieli uciekać, by ratować życie, ale również kaci tamtejszego zbrodniczego systemu. Ci drudzy uciekli z kraju nie z obawy przed władzą. Chcieli po prostu polepszyć swój byt.
Jak przekazuje organizacja walcząca o prawa człowieka, jak i sami mieszkający w Niderlandach Syryjczycy w kraju jest co najmniej kilku katów reżimu. Grupa przeciwników politycznych dyktatora, która cierpiała kaźnie w syryjskich więzieniach, wskazuje, iż w krainie tulipanów jest co najmniej 13 ich dawnych katów.
Zaniżone dane
W rozmowie z dziennikarzami Nu.nl Profesor Ugur Üngör pracujący w Holenderskim Instytucie Studiów nad Wojną, Holokaustem i Ludobójstwem, wskazuje, że liczba ta jest najprawdopodobniej znacznie wyższa. Naukowiec wie, o czym mówi. Od lat bowiem zajmuje się sprawą Syrii i prowadzi badania dotyczące uchodźców udających z tego kraju do Holandii.
Zdaniem naukowca ludzi powiązanych z reżimem w Syrii, którzy pracowali dla organów bezpieczeństwa i fizycznie lub psychicznie znęcali się nad opozycjonistami, w Holandii jest od pięćdziesięciu do stu. Üngör jest pewien, iż w krainie tulipanów są nie tylko policjanci, ale też kaci z sal tortur więzień reżimu Al-Assada.
Jak sito
Holenderska Służba ds. Imigracji i Naturalizacji (IND), jest poważnie zaniepokojona tą wiadomością. Przedstawiciele IND stwierdzili, że wiedzieli, iż do Holandii chcieli z Syrii dostać się przedstawiciele reżimu. W efekcie 50 z nich, z powodu możliwego udziału w zbrodniach wojennych zostało zawróconych i niewpuszczonych do kraju. Teraz zaś okazuje się, iż wyłapani przez system stanowią praktycznie wierzchołek góry lodowej. Holandia być może pomaga osiedlić się i wypłaca zapomogi ludziom, którzy z zimną krwią torturowali i mordowali swoich współobywateli tylko dlatego, że odważyli się myśleć inaczej, niż chciała tego władza.
IND zapewnia, że zajmie się sprawą. Jak wskazują urzędnicy jeśli ktoś spotkał taką osobę lub ma podstawy sądzić, iż ktoś taki jest „syryjskim katem”, powinien zgłosić się do służb, a te podejmą odpowiednie działania.
Długa ręka reżimu
Co ci ludzie robią w Holandii? Najbardziej oczywistą odpowiedzią jest to, iż też chcą polepszyć jakość swojego życia. Mimo pracy dla władzy w Syrii jego jakość i tak nie należy do najlepszych. Ponadto jak pokazuje historia, kaci znikają równie często jak ich ofiary. Ludzie ci bowiem wiedzą zdecydowanie zbyt dużo o władzy, jakiej służą. W efekcie też mogą prędzej, czy później znaleźć się na celowniku. Istnieje jednak jeszcze jedna możliwość. Tak jak w przypadku uchodźców z Chin, ludzie ci mogą być długą ręką Bashira al-Asada, pokazując niderlandzkim Syryjczykom, iż jeśli będzie trzeba, kara za sprzeciwienie się władzy dopadnie ich nawet w Holandii lub też spadnie na ich rodziny w Syrii jeśli emigracji będą działać przeciw dyktaturze w ojczyźnie. Kaci przekażą bowiem wiadomość o każdej niesubordynacji do kraju.
Źródło: Nu.nl