Johan de Witt – jak Holendrzy zjedli swojego premiera

Jak można przedstawić swoje polityczne niezadowolenie? Można protestować, nie zagłosować ponownie na polityka lub stosować bierny opór. Mieszkańcy Holandii postanowili jednak pójść o krok dalej. W internecie od pewnego czasu krąży mem o tym, iż ludność królestwa zamordowała w 1672 i zjadła swojego premiera. Czy jeśli Johan de Witt padł ofiarą obywateli, Mark Rutte ma się czego obawiać?

Mem krążący w sieci jest zabawną aluzją do niezadowolenia społecznego w stosunku do działań władz. Żartobliwe nawiązania sugerują, by w ten sposób załatwić sprawę zarówno z polską, jak i holenderską klasą polityczną. Czy może bowiem istnieć większe upokorzenie, niż zjedzenie swojego oponenta? O to trzeba by się było zapytać kanibali. Tych jednak nie znajdziemy wśród  ludności Holandii ani teraz, ani w 1672 roku. Historia przedstawiona na popularnym memie jest prawdziwa, tyle tylko, iż zawiera dwie „drobne” nieścisłości. Jedna z nich dotyczy Holandii, druga zjedzenia polityka.

Jaka Holandia?

Zacznijmy od tego, iż gdy miała miejsca cała historia, Holandia nie istniała. Były Niderlandy. Kraj będący republiką, obejmujący oprócz terenów obecnego Królestwa Niderlandów również spore obszary Belgii i część Księstwa Luksemburga. Państwo to pomimo, iż formalnie nadal był republiką, od wielu lat rządzone było przez dynastię Orańską, która starała się umacniać władzę. Król jednak, w porównaniu do współczesności, nie żył w takiej synergii z rządem jak obecnie. Władca chciał stworzyć z Niderlandów monarchię, pewną formę absolutyzmu. Znanej choćby z hasła „Państwo to ja”, które wygłosił Ludwik XIV (król Francji). Takiego obrotu spraw bardzo obawiali się republikanie, czyli grupa jak sama nazwa wskazuje chcąca utrzymania republiki. To do nich należał Johan de Witt

Pensjonariusz czyli premier Johan de Witt

Upraszczając nieco fakty, w połowie XVII wieku Niderlandy bardzo się rozwijały nie tylko na kontynencie, ale również stawały się potęga kolonialną. Między innymi z tego też względu prowadziły one wojną z Anglią. Konflikt ten trwał od 1652 roku.

W okresie tym, politycznym przywódcą Niderlandów na stanowisku Wielkiego Pensjonariusza Holandii, został właśnie Johan de Witt. Dzięki sprawnej polityce udało się już, niespełna rok po objęciu władzy, zawrzeć pokój z Anglią. Działanie to mogło spodobać się ludowi, ponieważ wyplątał ich kraj z wojny. Sytuacja nie była jednak, aż tak klarowna jak można było się spodziewać.

Podpisując w imieniu Niderlandów pokój z Anglikami, zawarł w nim klauzulę, która nie dopuszczała do całkowitej władzy dynastii Orańskiej. Na punkcie tym bardzo zależało Anglikom pod przywództwem Olivera Cromwella, (z racji na koligacje dynastii z brytyjskimi rodami). Działanie to było również na rękę republikańskiemu de Wittowi, więc oboje dość szybko doszli do porozumienia.

Pokój nie zatrzymał jednak de Witta przed rozbudową floty. W kilka lat po przymierzu z Cromwellem Niderlandy dysponowały już największą flotą w zachodnim świecie, co przypieczętowało ich ambicje kolonialne. Czyniąc z relatywnie niewielkiego państwa światową potęgę.

 

Na skraju przepaści

Niderlandy były więc u szczytu swojej potęgi. To zaś ewidentnie nie spodobało się największym konkurentom tego kraju w Europie. Francja pod władzą wspomnianego już Króla Słońce – Ludwika XIV wraz z Anglią stworzyły koalicję i wystąpiły przeciw republice. To doprowadziło do niepokojów w kraju i brutalnego odsunięcia polityka od władzy. By de Witt nie wrócił ze swoim stronnictwem, postanowiono pozbyć się go ostatecznie. Holendra zmordowano. Razem z nim śmierć poniósł jego brat Korneliusz de Witt.

 

Konsumpcja

de witt odbraz

Ciała braci de Witt (obraz Jana de Baen), źródło: wikipedia

Teraz czas na najciekawsze, czyli przepis na gulasz z Holendra. Ten niestety się nie pojawi. Przeciwnicy polityka i wściekły tłum zbezcześcili jego ciało. Zwłoki de Wittów zostały powieszone głowami w dół, odarte z ubrań, a następnie wybebeszone. Wnętrzności mężczyzn wyciągnięto i rozrzucono. Nikt jednak nie odważył się skonsumować polityka. Historia o kanibalizmie pojawiła się zaś jako zwyczajna plotka. W XVII wieku nie było przecież internetu, a stopień analfabetyzmu był nadal bardzo wysoki. Ludzie więc przekazywali sobie tę historię z ust do ust, czasem dodając coś od siebie. Co ciekawe mit ten był na rękę przeciwnikom de Witta. Ukazywał ich bowiem jako bezwzględnych. Lud zaś jedzący znienawidzonego polityka to doskonałe poparcie społeczne dla tych, którzy pozbawili Wielkiego Pensjonariusza Holandii życia. Nowej władzy nie opłacało się więc wyprowadzać ciemnych mas z błędu.