Jak to się stało iż 56-latek był na wolności?

"Wtyka" w sądzie w Rotterdamie

Wiemy kto stoi za zabójstwem 36-letniej pracownicy AH. Okazuje się, iż 56-letni napastnik, którego aresztowano krótko po ataku to notoryczny przestępca, były pacjent TBS Jamel L. Mężczyzna ten był już skazany za morderstwo 29-lat temu. Wszystko to powoduje, iż pojawia się pytanie dlaczego, jeśli było wiadomo, iż człowiek ten jest niebezpieczny i niereformowalny, pozwolono mu przebywać na wolności.

Informacje o kryminalnej przeszłości mężczyzny jako pierwsze podał De Telegraaf. Policja oficjalnie nie potwierdza tych rewelacji, znów zasłaniając się dochodzeniem. Z prawie 100% pewnością wiadomo jednak, iż sprawcą ataku był Jamel L., który ma bogatą kartotekę policyjną.
L. na początku lat 90., mając wtedy zaledwie dwadzieścia lat, został skazany w Niderlandach za zabójstwo, usiłowanie zabójstwa i wymuszenie.

 

Bezwzględny

Wyrok ten, oprócz odsiadki, zawierał również nakaz leczenia w TBS. Stwierdzono bowiem iż człowiek ten bez leczenia może zagrażać społeczeństwu. Podejrzenia te potwierdziły się podczas odsiadki w zakładzie TBS, kiedy to udało mu się uciec z placówki do Wielkiej Brytanii. Tam dobitnie pokazał, iż wszystkie działania, jakie włożyli pracownicy ośrodka w jego leczenie, nic nie dały. W 2007 roku brytyjski sąd skazał go za napaść z nożem w ręku na pielęgniarkę.

 

Chory

Proces w Anglii potwierdził również problemy psychiczne mężczyzny. L. cierpi na schizofrenię i ma urojenia. Podczas swoich zeznań stwierdził, iż nazywa się Jamilem Arafatem Al Asadi i jest „prorokiem i założycielem religii „Królestwa Hawajskiego”, czyniąc z siebie guru.

 

Za kratami

Sąd na wyspach wydając wyrok wobec L., stwierdził, iż człowiek ten nie powinien zostać nigdy zwolniony ze względu na ochronę społeczeństwa. Anglicy nie widzieli bowiem żadnej szansy w leczeniu. Co więc zrobiono? Bynajmniej nie umieszczono go w celi. Jak zgniłe jajo postanowiono go niezwłocznie deportować do Holandii, właśnie z racji bezpieczeństwa publicznego.  W ten sposób Anglia pozbyła się niereformowalnego, groźnego przestępcy.

Po powrocie do Holandii L. miał kolejny atak psychozy. Stał się niebezpieczny i został aresztowany za groźby, a następnie umieszczony w klinice psychiatrycznej. Tak jakby zapomniano, iż miał on wyrok i uciekł z TBS. W swojej nowej klinice znów jednak nie posiedział zbyt długo. Władze placówki zdecydowały się wysłać pacjenta do Curacao, jego ojczyzny.

 


Cyrk

Na Curacao było jeszcze „zabawniej”. W 2016 roku przestępca został, ku zdziwieniu wszystkich, wypuszczony na wolność. Człowiek, który miał odsiadywać wyrok za poważne przestępstwa, trafił na wolność, bo nikt na wyspie nie miał warunków i odwagi przyjąć pod swój dach, czy bardziej do celi tak niebezpiecznego przestępcę.
Obawiający się o swoje życie mieszkający na wyspie krewni mężczyzny kupili broń. Wszystko po to, by gdyby L. chciał ich zaatakować, mieć się czym bronić. Do takiego ataku doszło. Padły strzały. L. został aresztowany za napaść i trafił do szpitala. Uciekł jednak z niego, nim policja zdążyła go zabrać do aresztu.

 

Powrót do Holandii

Po tych wydarzeniach mężczyzna wrócił do Holandii, gdzie w grudniu groził pracownikom gminy Zwijndrecht. Sąd skazał go za to na początku czerwca na 107 dni więzienia, czyli tyle ile L. spędził w areszcie przedprocesowym. 56-latek był więc znów wolny. Prokurator oponował, wskazując, iż człowiek ten jest niebezpieczny, ale sąd odrzucił te apele. Prorok trafił więc na ulicę i we wtorek rano zaatakował kolejny raz.

Co teraz stanie się z mężczyzną? Czy znów będzie przerzucany z jednego zakładu do drugiego? Sprawa ta już dobitnie pokazała, jak dysfunkcyjny potrafi być holenderski wymiar sprawiedliwości. Wszystko więc jest tu możliwe.

 

 

Źródło: AD.nl