Inspekcja pracy w Holandii działa tylko na papierze

inspekcja pracy w Holandii

Wielu pracowników migrujących uważa, że agencje zatrudnienia to „państwa w państwie” wiele z nich działa kierowane tylko rządzą zysku. Prawa i przywileje pracowników, zwłaszcza migrujących, spychane są gdzieś na drugi, czasem trzeci plan. W takich sytuacjach zatrudniony, przynajmniej w teorii, nie jest jednak pozostawiany sam sobie. Może zgłosić się do Inspektoratu Spraw Socjalnych i Zatrudnienia (SZW)- inspekcji pracy, by ta zbadała problem, z którym przychodzi i interweniowała, chroniąc prawa pracownicze. Jak to jednak wygląda w rzeczywistości? Niestety nie aż tak kolorowo jak mogłoby się wydawać.

Pointer poinformował, iż instytucje rządowe nie mają praktycznie żadnej kontroli i wpływu na wyzysk pracowników migrujących, jakiego dopuszczają się agencje pracy tymczasowej.  Wedle analizowanych danych, w latach 2018 i 2019, do inspekcji pracy wpłynęło prawie 4100 zgłoszeń. Dotyczyły one zwłaszcza małych agencji pracy zatrudniających Polaków i innych pracowników z naszej części Europy. Z tego morza wniosków ponad 3500 pozostało bez praktycznie żadnego odzewu. Nie doprowadziły one do wszczęcia postępowania.

 

Skala zgłoszeń

Jak wskazuje Pointer zgłoszenia, jakie przybywają do SZW mają różną skalę. To, co łączy większość z nich dotyczy tego, iż pochodzą oni od robotników tymczasowych, którzy przyjechali do pracy z Europy Wschodniej. Skala problemów jest różna. Od tych najcięższych związanych z oszustwami przy wynagrodzeniu, czy przeludnieniem w miejscu zakwaterowania, po te wynikające czasem z zatargów międzyludzkich.
Co ciekawe o łamaniu praw pracowniczych nie alarmują tylko ofiary. Coraz częściej robią to również pracownicy administracji samorządowej i państwowej, którzy spotykając się w swojej pracy z pracownikami migrującymi, widzą jak są oni wykorzystywani z racji, np. swojej niewiedzy. Tego typu zgłoszenia tyczą się więc nie tylko oszustw względem wynagrodzenia pracownika, ale też malwersacji podatkowych związanych, np. z zatrudnianiem obcokrajowców na czarno.

 

Prawie zerowy odzew

Do SZW wpływają więc tysiące spraw z różnych źródeł. Jak jednak wskazuje Pointer, tylko ich niewielki procent jest badany. Z ponad 4 tysięcy zgłoszeń zaledwie 477 przypadkach wszczęto dochodzenia. Z grupy tej 154 zostały umorzone, zakończyły się bez żadnych efektów, 178 pomimo upływu ponad 2 lat, nadal jest analizowana. Co się stało z tysiącami innych raportów trudno jednoznacznie powiedzieć. Wygląda na to, iż nie zostały one nawet zbadane. Reasumując, z 4098 przypadków Inspekcja Pracy stwierdziła naruszenia tylko w 48 z nich i nałożyła na pracodawców kary. Jest  to wręcz mizerny ułamek, gdy weźmiemy pod uwagę, iż za każdą z tych spraw stali poszkodowani ludzie.

Ogromny ruch

Sytuacja w agencjach pracy pozostaje więc, jak widać poza kontrolą urzędników. Nie dzieje się tak jednak tylko z racji tego, iż Inspekcja Pracy podejmuje działania tylko w kilku procentach spraw. Ogromne znaczenie ma też liczba agencji pracy. Obecnie w Holandii istnieje około 14 000 tego typu podmiotów. Co roku powstaje około 4000 tego typu firm, 3000 zaś znika z rynku. Tak duża dynamika utrudnia egzekwowanie przepisów.

 

Jak feniks z popiołów

Wystarczy bowiem, iż firma X wykorzystuje pracowników. Sprawą zainteresowała się SZW co doprowadziło do nałożenia kar. To skutkuje bankructwem, zamknięciem biznesu. Po kilku miesiącach zaś twórcy firmy X tworzą firmę Y jako nowy podmiot z czystym kontem, bez ciężaru dochodzeń inspekcji pracy i negatywnych opinii pracowników. Często nawet baza pracowników na etatach jest przenoszona między firmami. Nie zmienia się więc nic oprócz logo i nazwy w dokumentach. Dla urzędników jest to czasem jednak zapora nie do przejścia.

 99%

Problemy wynikają również z samej struktury Inspekcji Pracy. Nie jest to bowiem agencja rządowa, której celem jest monitorowanie tylko i wyłącznie rynku pracy gastarbeiterów. W efekcie szacunki mówią, iż inspektorzy mogą jednorazowo zatroszczyć się maksymalnie o 1% całego sektora działań pracowników tymczasowych, dotrzeć do nich z ankietami, wywiadami czy petycjami. To zaś oznacza, iż 99% pracowników migrujących jest na co dzień poza zasięgiem wzroku SZW.
Rząd obiecał wprawdzie coś z tym zrobić. Gabinet chce w najbliższych latach wyłożyć większe pieniądze na SZW. Te jednak pozwolą na podwojenie pokrycia, czyli do „zawrotnych” 2% rzeszy pracowników migrujących.

 

Krzyczeć jak najgłośniej

Co więc powinien zrobić pracownik migrujący, by walczyć o swoje. Powinien „krzyczeć jak najgłośniej”. Oprócz składania wniosków do SZW, warto by zgłosił się również do związków zawodowych. Wiele z nich również walczy o prawa migrantów. Warto również, by do Inspekcji Pracy zgłaszały się nie tyle pojedyncze jednostki, co całe grupy pracowników. W jedności bowiem siła i taki wniosek dużo trudniej zignorować.