Holendrzy szukając Belga zeszli pod wodę.

Najnowsze informacje z Holandii mówią, iż  poszukiwania belgijskiego hydraulika Johana Van Der Heydena weszły na zupełnie nowy, mokry poziom.

W piątek holenderska policja przekazała, iż poszukiwania ciała lub części ciała zaginionego Belga rozpoczęły się w kanale Scheldt-Rhine. Nurkowie służb mundurowych zeszli pod wodę w piątek. Jak poinformował bowiem media rzecznik niderlandzkiej policji, istnieją przypuszczenia, iż to właśnie tam mogą znajdować się szczątki doczesne mężczyzny. Ten nowy trop to efekt prowadzonego w ostatnim czasie dochodzenia.

 

Z powierzchni i z wody

W akcji brała udział łódź sonarowa skanująca dno metr po metrze oraz zespół policyjnych nurków. Grupa ta operowała na odcinku między Steenbergen a Sint Philipsland. Piątkowe działania funkcjonariuszy dały się we znaki żegludze. Ruch na jednej z najpopularniejszych wodnych tras handlowych, między portami w Antwerpii i Rotterdamie, został zatrzymany na ponad cztery godziny.

Początkowo brzegi kanału wraz z porastającymi je gdzieniegdzie zaroślami, dokładnie przeczesywali policjanci z łodzi, później sprawdzano dno za pomocą sonaru. W końcu funkcjonariusze postanowili przeszukać głęboki nurt z wykorzystaniem nurków. To właśnie dla ich bezpieczeństwa zablokowano żeglugę na kilka godzin.

Raport

Późnym popołudniem akcja została zakończona. Funkcjonariusze nie mogli się pochwalić jednak żadnym przełomem w śledztwie. Oficjalne informacje nie mówią o tym, iż udało się znaleźć jakiekolwiek nowe tropy, ewentualne dowody, nie mówiąc już o ciele zmarłego. Znalezienie szczątków zresztą, jak nieoficjalnie mówią kryminolodzy, mogłoby być zaliczane do kategorii „cudów”, wszystko z powodu zamulenia i ciągłej pracy dna. Częsty ruch statków i powstające przez to fale działają nie tylko na powierzchni. Ziemia, muł i szlam nieustannie przesuwają się po dnie. To zaś oznacza, iż od zaginięcia, 2 czerwca, przyroda miała dużo czasu, by zamaskować ciało.

 

Pół roku poszukiwań i 7 podejrzanych

Jak wspomnieliśmy wyżej, Belg zaginął 2 czerwca, gdy wyruszył swoim samochodem z Lint. Później jego furgonetkę nagrała jedna z kamer na drodze w kierunku Bergen op Zoom. To był ostatni ślad mężczyzny. Podczas blisko półrocznego dochodzenia, prowadzonego przez belgijską i holenderską policję, śledczy aresztowali w sumie 7 osób. Podejrzewa się ich o udział lub współudział w zabójstwie. Przypuszcza się bowiem, że 56-latek padł ofiarą śmiertelnej przemocy. Jedna z teorii mówi, że po zabójstwie ciało miało zostać pocięte na kawałki, spalone i w rzucone właśnie do kanału.

Śledczy za pomoc w odnalezieniu zwłok lub wskazaniu winnych wyznaczyli nagrodę w wysokości 15 000 euro.

 

Interesują Cię najnowsze informacje z Holandii? Odwiedź naszą stronę główną.