Holendrzy stracili 219 000 lat zdrowego życia

Walczył 613 dni, ale przegrał z chorobą

Mieszkańcy Królestwa Niderlandów w zeszłym roku stracili 219 000 lat zdrowego życia. Tyle niderlandzkie społeczeństwo kosztowały zakażenia koronawirusem w 2021 roku. W tym roku na szczęście sytuacja się już nie powtórzyła.

Jak wskazują analitycy, spośród wszystkich chorób zakaźnych szalejących w ubiegłym roku w krainie tulipanów to właśnie Covid 19 zabrał mieszkańcom najwięcej zdrowych lat życia. Badania wykazują, iż na skutek wirusa tamtejsza populacja straciła łącznie 219 000 zdrowych lat. W liczbie tej znajdują się lata zabrane zarówno przez przedwczesną śmierć z powodu choroby, jak i utracone zdrowe lata tych, którzy po przechorowaniu zakażenia muszą się obecnie borykać z problemami z oddychaniem czy innymi komplikacjami.

 

Gorzej niż w 2020

Zaprezentowane dane wskazują, iż obciążenie społeczne związane z chorobami i skutkami ubocznymi spowodowanymi koronawirusem były nieco wyższe niż w pierwszym roku epidemii. W 2020 RIVM odnotował, iż Holendrzy stracili tam „jedynie” 207 000 lat.

 

Absolutny lider

Z wynikiem przekraczającym 200 000 lat COVID-19 jest absolutnym liderem tego niechlubnego zestawienia. Na drugim miejscu tego groteskowego rankingu znajduje się bowiem legionella. Ta „choroba legionistów” zabrała jednak mieszkańcom Niderlandów jedynie 6 300 lat. Na trzecim są zaś choroby spowodowane przez pneumokoki, które odebrały Holendrom 6200 lat.

 

Zestawienie

W opisywanym tu rankingu próżno szukać grypy, czy innych chorób zakaźnych powszechnych w sezonie jesienno-zimowym. Te bowiem w 2021 roku praktycznie zanikły. Wszystko z racji środków koronowych, które wprowadziły władze. Gdyby ich nie było, grypa zapewne mogłaby się dużo lepiej rozprzestrzeniać w społeczeństwie i jak co roku zająć miejsce w pierwszej trójce. Maseczki i dystans społeczny spowodował zaś, iż RIVM zanotował jedynie pojedyncze jej przypadki. Krztusiec, inna choroba zakaźna, praktycznie zniknęła z racji obostrzeń koronowych.

Świerzb

Jedyną chorobą zakaźną, której nie przeszkadzały obostrzenia koronowe, był świerzb. Naukowcy nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić, czemu doszło do jej rozwoju, skoro ludzie mieli zachowywać dystans i dbać o higienę. Niektórzy uważają jednak, iż jest to efekt podejścia. Grypa czy COVID to choroby, gdzie ważna jest izolacja jednostek i tak tez podchodzono do świerzbu. „Często lekarz pierwszego kontaktu lub dermatolog skupia się na leczeniu indywidualnego pacjenta. Biorąc pod uwagę krajowy wzrost, podejście to wydaje się niewystarczająco skuteczne, ponieważ zbyt mało uwagi poświęca się leczeniu kontaktów” – mówi RIVM, dziennikarzom Nu.nl wyjaśniając częściowo, czemu świerzb z roku na rok coraz bardziej się rozwija.

 

 

Źródło:  Nu.nl