Holendrzy śmiecą na potęgę

Wielu powoli zaczyna utożsamiać Niderlandy z ekologią. Fakt, władze tego kraju robią bardzo dużo, by ich państwo było „zielone”. Wydawać by się mogło, że za tym podejściem władz idą również działania obywateli... Otóż niekoniecznie.

Jak wynika z opublikowanych w tym tygodniu badań, przeprowadzonych przez Biuro Gospodarcze ING, mieszkańcy tego małego kraju śmiecą na potęgę. Dotyczy to przede wszystkim plastiku, który w ostatnim czasie stał się wręcz passé z racji tego, iż tony tego materiału pływają w morzach i oceanach, stając się zagrożeniem dla tamtejszej fauny i flory. Holendrzy przyznają, iż plastik jest zły i trzeba z nim walczyć. Z drugiej jednak strony w ubiegłym roku wyrzucili 26 miliardów plastikowych opakowań. Dużo? Owszem, a należy wziąć pod uwagę, iż dane te dotyczą tylko odpadków z tworzyw sztucznych powstałych po produktach spożywczych. Wszelkie reklamówki, pudełka plastikowe i opakowanie po np. małym AGD nie są wliczane do tej puli.

 

4 na jednego

Jeśli liczbę 26 miliardów odpadów podzielimy przez ilość obywateli Niderlandów, szybko okaże się, że każdy mieszkaniec tego pięknego kraju dziennie wyrzuca do śmieci cztery plastikowe opakowania po kanapkach, mleku czy np. jajkach. Liczba ta nie maleje. Wręcz przeciwnie dane pokazują, iż zużycie opakowań tego typu w obrocie spożywczym, a co za tym idzie produkcja śmieci, rośnie.

 

Samotny jak Holender

Wskazując ten problem, warto zastanowić się jakie są jego przyczyny. Wedle badaczy z ING powodów jest kilka. Pierwszy, ten najbardziej oczywisty, wiąże się z rosnącą liczbą ludności w kraju. Im więcej osób tym więcej śmieci. Z tym nie można polemizować. Drugim problemem jest zaś struktura społeczna. Okazuje się, że w Holandii żyje wiele samotnych osób. Ludzie ci prowadzą jednoosobowe gospodarstwa domowe. To zaś w praktyce oznacza, że często żywią się półproduktami lub produktami gotowymi. Dania gotowe zaś bardzo często pakowane są w opakowania zawierające ogromne ilości plastiku. Taniej wychodzi bowiem kupić zupę w woreczku, czy też zamówić jedzenie na wynos z pobliskiej knajpki, niż gotować robiąc wcześniej całe zakupy.

 

Kolejną przyczyną jest ludzkie lenistwo połączone z nowymi technologiami. W tym aspekcie królują dwie rzeczy. Pierwsza dotyczy zakupów przez internet. Taką możliwość oferują już nawet sklepy spożywcze. Kurier dowożący jedzenie do domu nie jest w Niderlandach obecnie niczym nowym. Z drugiej jednak strony, produkty te muszą być dobrze i bezpiecznie zapakowane, w co? W plastik.

Drugim niezwykle wymownym przykładem są tutaj owoce. Wielu mieszkańców Holandii chce być fit. Spożycie bananów, jabłek czy pomarańczy rośnie. Problem w tym, że wielu ludzi nie kupuje po prostu jabłek czy pomarańczy, a idąc na łatwiznę, wybiera już obrane, pokrojone w ćwiartki owoce. Zapakowane są one w piękne plastikowe pudełeczka. W ten sposób zdrowa przekąska zabiera w „bonusie” zabójczy dla środowiska plastik.

 

Brak rozwiązania

Najgorsze jest jednak to, iż władze Holandii, jak i cały sektor spożywczy nie widzą na chwilę obecną dobrego rozwiązania tego problemu. Ciężko jest zmienić przyzwyczajenia ludzkie. Pojawiają się więc pewne projekty, mówiące o tym, by stosować lżejsze opakowania czy tworzyć je np. z materiałów biodegradowalnych. Taka rewolucja technologiczna niesie za sobą jednak zwiększone koszty. Inni wskazują na to, by nie pakować pojedynczych produktów w plastikowe opakowania, a je same robić trwalszymi, by można było je potem ponownie wykorzystać. Tą drogą idą również ludzie sugerujący, by wprowadzić kaucję nie tylko na plastikowe butelki, ale i na inne opakowania, ale wszystko są to tylko i wyłącznie projekty.

 

Pojedyncze rozwiązania

Brak spójnych ogólnych reguł co do zmniejszenia ilości plastikowych opakowań sprawia, że wiele firm stara się działać na własną rękę. Przykładem tego może być np. Unilever, której cześć Unilever NV ogłosiła niedawno, że zamierza zmniejszyć o połowę ilość wykorzystywanego przez nią plastiku, a zarazem tworzyć opakowania nadające się do ponownego wykorzystania, recyklingu lub kompostowania. Firma dodaje jednak, że takie działania to kwestia następnych lat, wskazując na rok 2025 jako na czas wejścia projektu w życie.

 

Co więc pozostaje? Jedynie myśleć i starać się działać tak, by produkować jak najmniej plastikowych śmieci. W przeciwnym razie Holandię zaleją nie tylko wody z topiących się lodowców, które podnoszą poziom oceanów, ale i zwykłe śmieci.