Holendrzy pszczoły i COVID-19

pszczoły wykrywają COVID-19

Pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Udomowione tysiące lat temu służą nam swoim doskonałym węchem. To bowiem one wywąchują papierosy, narkotyki, ładunki wybuchowe, a nawet choroby czy ich symptomy. Potrafią, np. ostrzec ludzi chorych na padaczkę przed zbliżającym się atakiem. Okazuje się jednak, że dobry węch mają nie tylko nasi czworonożni przyjaciele. Holenderscy naukowcy postanowili bowiem skorzystać pszczoły i ich nosy w walce z pandemią COVID-19. Jak to możliwe?

Czarno żółty przyjaciel

Pszczoła, jaka jest, każdy widzi. Pożyteczny, lekko pulchny owad, który lata z kwiatka na kwiatek zapylając je, a także tworzy tak lubiany przez wielu miodek. Holendrzy postanowili, analizując te małe stworzonka, zadać sobie pytanie jak one odnajdują ulubione kwiaty. Odpowiedź okazała się prosta. Wszystko dzięki wyjątkowo dobremu powonieniu pozwalającemu wyczuć zapach kwiatów z odległości setek metrów. Dlaczego więc tego nie wykorzystać?

Pszczoły na uniwersytecie

Naukowcy z Wageningen University&Research zdecydowali się spróbować przeszkolić pszczoły, by te wykrywały ludzi zakażonych COVID-19. Jak to możliwe? Okazuje się, iż człowiek, czy też próbki krwi zakażone tym wirusem pachną nieco inaczej niż te od osób zdrowych. Dlatego też, np. psy potrafią wyczuć chorego. Pierwsze testy wykazały, iż czworonogi dość dobrze sobie z tym radzą. Potrzebują jednak na to trochę czasu.

Pokaż język

W przypadku pszczół było podobnie. Zastosowano stare jak świat warunkowanie wtórne, czyli znany z biologii eksperyment Pawłowa. Połączono bowiem tackę ze słodką substancją z zapachem skażonego ciała COVID-19. To doprowadziło do tego, iż owad, czując skażoną próbkę wystawiał swój malutki język czekając na przekąskę. Co więcej, z racji na lepszy węch, robił to szybciej i efektywniej niż pies.

 

Ule w szpitalach?

Holendrzy zrobili więc kolejny wielki krok naprzód w walce z epidemią. Przynajmniej w teorii. Wielu bowiem zastanawia się jak wykorzystać te szkolone, tresowane pszczoły w praktyce. Przy każdym pacjencie trzeba by bowiem niemalże z lupą, wpatrywać się w owada. Co jest zajęciem na dłuższą metę dość irytującym. Z drugiej strony wyszkolenie pszczoły trwa krócej niż wyszkolenie psa. Zwierzęta te można uczyć prawie że hurtowo, ponadto koszty ich utrzymania również są niższe niż w przypadku czworonogów. To zaś rodzi pewne nadzieje. Zanim jednak ten interesujący pomysł zostanie użyty w praktyce na szeroką skalę miną miesiące, jeśli nie lata.