Holendrzy oddają swoją szczepionkę innym krajom
W Holandii wciąż chorują i umierają ludzie z racji na epidemię COVID-19. Sytuacja jest tak zła, iż zdaniem rządu nie ma szans na liberalizację obostrzeń. Jedynym ratunkiem z obecnej trudnej rzeczywistości mają być szczepienia. Te powinny odbywać się jak najszybciej i dotyczyć jak największej części społeczeństwa. Tymczasem gabinet zdecydował, by 116 700 niderlandzkich szczepionek nie trafiło do Holendrów, a do Bułgarów, Chorwatów, Łotyszy czy Słowaków i nie mowa tu o pracownikach tymczasowych. To europejska solidarność, głupota czy spisek?
hr
Europejska solidarność
Holandia, a także siedemnaście innych krajów Unii Europejskiej, zdecydowało się na bardzo szlachetny gest. Państwa te chcą przekazać 30% swojego udziału w 10 milionach szczepionek firmy Pfizer / BioNTech państwom wspólnoty, w których proces szczepienia obywateli jest mocno opóźniony w stosunku do reszty Europy. Preparat ma więc trafić do Bułgarii, Chorwacji, Estonii, Łotwy i Słowacji.
Po równo dla wszystkich
Czemu medykament firmy Pfizer ma trafić do wyżej wymienionych krajów? Jak można się domyśleć za wszystkim stoją pieniądze. Unia Europejska kupuje szczepionki w imieniu państw członkowskich, a następnie rozprowadza je na starym kontynencie sprawiedliwie według populacji. Dość szybko okazało się, iż nie wszystkie kraje chcą korzystać z drogiego preparatu BioNTech, ponieważ najzwyczajniej ich na niego nie stać. W efekcie skłaniają się one ku produktowi AstraZeneca. Ten dystrybutor ma jednak problemy z wywiązaniem się z umów i dostarczeniem odpowiedniej ilości dawek. To zaś powoduje, iż państwa, które bazują w głównej mierze na tym producencie są dość mocno z tyłu.
Głupota?
W efekcie państwa członkowskie zdecydowały się przekazać wspomnianej piątce część dawek Pfizera ze swoich zapasów i przyszłych dostaw, by pomóc innym mieszkańcom Unii i solidarnie, globalnie walczyć z epidemią. Pomysł ten jednak, jak można było się domyśleć, nie spodobał się wszystkim. Część (na szczęście mała), holenderskiego społeczeństwa uważa całą tę akcję za głupotę. Nietrudno im się dziwić. Wielu musi czekać jeszcze tygodnie, jeśli nie miesiące na swoją kolej do szczepienia. Rząd wskazuje, iż nie może działać szybciej, ponieważ brakuje szczepionki, a tymczasem okazuje się, iż władze przekazują dawki, które mogły trafić do obywateli, jakimś tam Łotyszom czy Bułgarom.
Teoria spiskowa?
Niezrozumienie to i postrzeganie epidemii nie jako globalny, a tylko niderlandzki problem prowadzi do jeszcze jednego sposobu postrzegania tej sytuacji. Zdaniem pewnych środowisk wszystko to wpisuje się w teorię spiskową dotyczącą tego, iż COVID-19 jest wymysłem rządów, by ukrócić swobody obywatelskie i sprawować większą kontrolę nad społeczeństwem. Mamy bowiem wirus, który niby był z nami cały czas, ale nagle teraz się pojawił. Wirus, który zachowuje się jak zwykła grypa, ale zabija dużo częściej, mimo iż ma niby niższą śmiertelność do grypy. Szczepionka, zamiast powstawać dziesiątki lat pojawiła się już w ciągu roku i odpowiadają za nią międzynarodowe, koncerny, które jak wiadomo, rządzą dzisiejszym światem. Przeciwnicy COVIDu i obostrzeń są rozganiani, pacyfikowani przez policję, władza działa więc tak, jakby się ich bała. Ponadto, aby zamknąć im usta, stosuje się obostrzenia koronowe takiej jak godzina policyjna. Politycy wskazują, że chcą już je zakończyć. Chcą, aby gospodarka wróciła na stare tory. Mówią więc, iż trzeba się szczepić, ale potrwa to długo, bo brakuje szczepionki, a po cichu sami przekazują tę szczepionkę dalej. Gdy więc do tego dodamy jeszcze ewentualne wprowadzenie sieci 5G, która wedle innych „ekspertów” rozsyła wirusa spisek na miarę drugiej dekady XXI wieku gotowy.