Holendrzy czekają na koniec świata w piwnicy
58-letni mężczyzna wraz z szóstką swoich dzieci przez lata mieszkał w piwnicy na swojej farmie. Cała rodzina żyła z dala od cywilizacji, czekając na koniec świata i myśląc, że są jedynymi ludźmi na ziemi.
Dziwny gość w pubie
14 października w jednym z pubów w Drenthe pojawił się dziwny klient. 25-letni mężczyzna był wyraźnie zagubiony. Zamiast zamówić piwo i coś do jedzenia z niepokojem, ale i zafascynowaniem przyglądał się gościom lokalu. Był wyraźnie zdezorientowany. Obsługa baru, myśląc zapewne, że mają do czynienia z osobą chorą psychicznie, wezwała policję. Za taką decyzją przemawiały również inne fakty. Gość wyglądał na zaniedbanego. Miał długie włosy i był lekko brudny. 25-latek pojawił się w lokalu już wcześniej, ale dopiero gdy przybył drugi raz, gospodarz postanowił z nim porozmawiać.
Szalony?
Kilka minut rozmowy sprawiło, że na nogi została postawiona lokalna policja. 25-latek, wysoki, chudy mężczyzna z dość mocno pożółkniętymi zębami powiedział, że potrzebuje pomocy. Chce bowiem położyć kres sytuacji, w której się znalazł. Początkowo właścicielowi wydawało się, że jest to bezdomny, który być może chce poprosić o pracę. Niemniej zachowanie mężczyzny i zafascynowanie wszystkim tym, co widział wokół siebie, sprawiało dość niepokojące wrażenie. Historia zaś jaką opowiedział gość, była tak niezwykła, że aż nieprawdopodobna. 25-latek powiedział, iż nigdy w życiu nie był w szkole i że uciekł w nocy, ponieważ w dzień było to niemożliwe. Stwierdził również, że nie może wrócić do miejsca, z którego się wydostał.
Właściciel słuchając opowieści nie wiedział, czy ma przed sobą osobę chorą psychicznie, czy ofiarę wieloletnich zaniedbań. Postanowił jednak, jak pisaliśmy na wstępie, wezwać na pomoc policję.
Rodzina żyła przez ponad 9 lat w piwnicy na swojej farmie odcięta od świata.
Opuszczona farma
Policja początkowo również była zaniepokojona postawą 25-latka. Postanowiła jednak uwierzyć mężczyźnie, ponieważ pomimo fantastyczności historii cały czas trzymał się on jednej i tej samej wersji. Prezentował również wiele uwiarygadniających ją szczegółów.
Uciekinier miał wydostać się z jednej, leżącej daleko na uboczu farmy, w rejonie wsi Ruinerwold, w Drenthe. Człowiek ten miał na niej mieszkać od wielu lat w piwnicy wraz ze swoim ojcem i rodzeństwem. Cała szóstka mieszkała tam, czekając na armagedon i nie wiedziała, że na ziemi żyją jeszcze inni ludzie. Mieli być kompletnie odcięci od świata i utrzymywać się z tego, co rosło w ich ogrodzie oraz hodowanych przez siebie gęsi i kozy.
Koszmar się spełnia
Nakreślony przez 25-latka obraz, wyjęty jak żywcem z filmów post-apo, zaczął się sprawdzać, gdy policja przyjechała na farmę przy Buitenhuizerweg. Przeszukując posiadłość, funkcjonariusze znaleźli schody do piwnicy ukryte za jedną z szaf. Gdy zeszli na dół napotkali leżącego w łóżku 58-latka i pięcioro dzieci, które były przestraszone widokiem ludzi. Cała szóstka nie była w najlepszej kondycji. W najgorszym stanie była zaś głowa rodziny. Człowiek ten najprawdopodobniej jakiś czas temu przeszedł wylew.
Nowa rzeczywistość
Znalezione w piwnicy dzieci, wraz z ich najstarszym 25-letnim bratem zostali przeniesieni do domku w parku wakacyjnym. Przebywają tam obecnie pod pilną opieką psychologów i lekarzy, którzy mają stwierdzić jak tak długa izolacja (25-latek ostatni raz był poza domem 9 lat temu), wpłynęła na ich zdrowie i psychikę. Pewne jest jednak, iż wszyscy będą musieli nauczyć się życia na nowo i zmienić swój pogląd o otaczającym ich świecie.
58-letni mężczyzna odmówił współpracy z policją. Trafił więc do aresztu. Obecnie funkcjonariusze prowadzą dochodzenie w sprawie rodziny. Śledczy mają wiele pytań, począwszy od tych, czy dzieci były w domu dobrowolnie, czy przetrzymywano je tam siłą. Pojawia się również pytanie dotyczące matki dzieci. Nie było jej bowiem razem z nimi. Śledczy nie wykluczają możliwości, że kobieta zmarła i pochowaną ją gdzieś na farmie.
Wiele wątpliwości dotyczy również gminy i lokalnych władz. Policja musi ustalić, czy urzędnicy wiedzieli, że na farmie mieszkają dzieci, a jeśli tak to dlaczego nie interweniowali, gdy te nie chodziły do szkoły lub nie pojawiały się na obowiązkowych szczepieniach. Śledztwo trwać będzie więc zapewne wiele dni.