Holendrzy chcą „polskiej aplikacji”, ale kupią ją w Azji

Telefon cenniejszy niż życie jego posiadacza

Raptem kilka dni temu nasza redakcja pisała o polskiej aplikacji, która za pomocą transmisji bluetooth miała ostrzegać ludzi o kontakcie z potencjalnie zakażonym COVID-19. Nie minął tydzień, a władze Królestwa Niderlandów bacznie obserwujące polskie prace w tym zakresie, zgłosiły zapotrzebowanie na analogiczne oprogramowanie.

Rząd w Hadze ma nadzieję na jak najszybsze uruchomienie programu, którego celem będzie ostrzeganie ludzi przed kontaktem z osobą zakażoną COVID-19. Politycy na konferencji prasowej przekazali, iż są na etapie wyboru z kilku projektów aplikacji. Warunkiem jednak wejścia w życie takowego systemu jest jego pełna anonimowość. Informację tę przekazał pod koniec tygodnia Hugo de Jonge - minister zdrowia, zabezpieczenia społecznego i sportu.

 

Kalka polskiego systemu

Wiadomości przekazane przez polityka oznaczają, iż Holendrzy chcą „polskiej” aplikacji. Program ten ma za pośrednictwem sieci bluetooth odnajdywać inne urządzenia w okolicy i zapisywać ich dane w sposób zaszyfrowany. Informacje takie jak np. numer telefonu będą przetrzymywane przez kilkanaście dni. Wszystko po to, by móc ostrzec innych o swoim zakażeniu. W sytuacji jeśli użytkownik „apki” odkryje, iż jest nosicielem wirusa, zaznacza odpowiednią opcję w programie. Smartfon automatycznie wysyła wtedy tę wiadomość do wszystkich urządzeń, które zlokalizował niedaleko siebie. Dzięki temu ludzie mający kontakt z chorym dowiedzą się nie tylko o tym, że spotkali zakażonego, ale też będą wiedzieć gdzie i kiedy to było. Mogą oni baczniej zwrócić uwagę na swój stan zdrowia, a nawet podać się samoizolacji.

 

Daleki wschód

Holendrzy chcą „polskiej apki”, ale jednak będą jej szukać na dalekim wschodzie. Wszystko dlatego, iż tam rozwiązanie to działa już w praktyce. Możliwe więc, iż zamiast czekać przygotowanie polskiej aplikacji, Królestwo Niderlandów zakupi całe oprogramowanie z Singapuru. Tam bowiem tego typu software wykorzystywany jest w praktyce już od pewnego czasu.

 

Obowiązkowa?

Sama aplikacja ma sens tylko wtedy, gdy posiada ją jak największa grypa użytkowników. Pojawiło się więc pytanie, czy system ten stanie się obowiązkowy dla każdej osoby mieszkającej w Holandii i posiadającej smartfon. Władza jeszcze nie podjęła decyzji w tej sprawie. Wielu analityków wskazuje bowiem, iż pomimo tego, że władza nie wglądu do zapisanych danych, to jest to jednak ingerencja w prywatność obywatela. Choćby na poziomie takim, iż rząd zmusza go do instalacji pewnego oprogramowania i korzystania z bluetooth. Rodzi się więc pytanie, czy tę sferę wolności jednostek można poświęcić na rzecz dobra publicznego. Odpowiedź wydaje się oczywista. Niemniej jednak w tak liberalnym kraju, jakim jest Królestwo Niderlandów, sprawa może nie być tak prosta, jak się wydaje.