Holendrzy celowo zdemolowali polskie auto
Holendrzy rozbierali, a w końcu brutalnie uszkodzili polskie auto stojące przy Lievenshovelaan w Bergen op Zoom. Kiedy wrak został zabrany przez służby miejskie, mieszkańcy mogli odetchnąć z ulgą.
Srebrny Peugeot 407
Pewnego dnia, około 10 miesięcy temu przy Lievenshovelaan w Bergen op Zoom zaparkował samochód na polskich tablicach rejestracyjnych. Srebrny Peugeot 407 stanął w wyznaczonym do tego miejscu i to by było na tyle. Początkowo samochód nie wzbudzał zbyt dużego zainteresowania. Ot kolejne auto jednego z pracowników migrujących, który pewnie mieszka w okolicy. Problemy zaczęły się dosłownie w czasem. Pojazd stał tak nieruszony tydzień, dwa, miesiąc, kwartał. Dookoła auta zaczęła rosnąć trawa i chwasty. Wszystko wyglądało więc wyjątkowo nieestetycznie.
Poszukiwania
Jak pisaliśmy o sprawie już jakiś czas temu, mieszkańcy byli poruszeni tą sytuacją. Nie chodziło początkowo o samochód. Obawiano się o kierowcę. Może coś mu się stało. Nikt bowiem nie porzuca samochodu. Fakt, polskie auto nie było najnowsze, ale nie było widać na nim jakichkolwiek uszkodzeń, zniszczeń. Był to wyjątkowo zadbany pojazd, jakich wiele jeździ po drogach całej Europy. Pojawiło się więc wiele teorii. Może Polak zachorował na COVID-19 i trafił do szpitala. Może zginął gdzieś i trafił do kostnicy jako NN. A może autem jeździł staruszek chory na alzheimera i nie pamięta, gdzie zaparkował? Kierowca przecież nie może rozpłynąć się w powietrzu, przecież nie mogli porwać go kosmici.
Policja i miasto
Po kilku miesiącach lokalna społeczność straciła w końcu cierpliwość. Postanowiono zgłosić sprawę na policję. Funkcjonariusze sprawdzili bazy danych, pojazd nie widniał w żadnej z nich jako skradzionych czy też powiązany z wypadkiem, przestępstwem drogowymi. Nie udało się również ustalić kierowcy po numerach rejestracyjnych. Funkcjonariusze przekazali również, że auto jest dobrze zaparkowane. Nie mogą nic więc zrobić z pojazdem. To samo powiedziało miasto. Nie jest to wrak, który można odholować.
Polskie auto pada ofiarą mieszkańców
Na taką odpowiedź chyba czekali mieszkańcy. Od września polskie auto systematycznie traciło na wartości. Ktoś zerwał kołpaki, antenę, urwał wycieraczki czy lusterka. Nikt nie przyznawał się do tego otwarcie, ale lokalna społeczność powoli niszczyła auto na polskich tablicach. Cały czas było to jednak za mało.
Krok ostateczny
Najprawdopodobniej w nocy z czwartku na piątek ktoś zdecydował się na ostateczność. W pojedzie wylądował durzy kamień, wrzucony przez przednią szybę. To było to. Ku radości mieszkańców, BOA powiadomiło służby miejskie, które odholowały polskie auto. Parking jest już znów wolny.
To, że ludzie zniszczyli komuś pojazd, na który musiał zapewne pracować długie miesiące albo lata, tylko dlatego, iż szpecił im okolice, to już ich nie interesuje.