Holenderskie władze mają pretensje do swoich polskich odpowiedników

Komunikacja to podstawa nie tylko w zwyczajnych relacjach między ludzkich, ale również w polityce na skale światową. W niej nie liczą się tylko spotkania głów państw, dużo ważniejsza jest często wymiana informacji między różnego typu organizacjami, w poszczególnych obszarach działania opieki społecznej czy gospodarki. Jak jednak donoszą Holendrzy, w przypadku Polski nie zawsze to działa.


Holenderskie zasiłki dla bezrobotnych

Temat holenderskich zasiłków dla bezrobotnych poruszaliśmy na naszej stronie internetowej i łamach gazety wiele razy. W Niderlandach nasz naród oprócz pracowitości, jest znany między innymi właśnie z wyłudzania zasiłków. Istnieje bowiem wiele dowodów na to, że Polacy pobierając holenderski zasiłek dla bezrobotnych i wracają do Polski. Tam żyją z tego co daje im holenderska zapomoga przeliczona na złotówki. Ewentualnie podejmują się w naszym kraju pracy na czarno. Co roku przez takie właśnie sytuacje niderlandzki budżet traci setki tysięcy euro, co od wielu lat jest „solą w oku” rządzących.

Wszystko to powoduje, że władze Holandii są bardzo nieprzychylnie nastawione do ich polskich odpowiedników. Dzieje się tak dlatego, że organa nad Wisłą nie dostarczają Holendrom dostatecznej ilości danych na temat osób, które wróciły do Polski, a nadal pobierają zasiłek w Niderlandach. Wedle UWV służby informowane są, gdy rodak wraca do kraju, ale często na tym współpraca właściwie się kończy.

Polakom udało się rozpracować holenderski system zasiłków, co spowodowało setki tysięcy euro strat każdego roku, z racji nienależnie wypłacanych świadczeń.

Błąd w systemie

Wszystko rozbija się o szereg zadań dla bezrobotnego, które musi wykonać by dostać zasiłek. Wśród nich chodzi w głównej mierze o aktywne szukanie pracy. Gdy bezrobotny jest w Polsce, holenderski urząd nie jest w stanie żaden sposób wysłać kontrolera. Nie ma kto więc sprawdzić, co dzieje się z Polakiem. Podobnie sprawa wygląda, gdy ten nie zgłasza się na spotkanie w UP. W tym wypadku, często w odpowiedzi na spotkanie, wysyłane jest zwolnienie lekarskie czy zaświadczenie o chorobie, co również nie jest w żadnym stopniu weryfikowalne. Tak samo wygląda również sprawa z wymogiem aktywnego poszukiwania pracy. Holenderska administracja ma dość znikome możliwości, jeśli chodzi o kontakt z polskimi firmami. Weryfikacja, czy dana osoba zjawiła się na rozmowie, czy nie, jest praktycznie niemożliwa.

Nowe zasady

Brak kontroli i uciekające tysiące euro coraz częściej skłaniają holenderski rząd do poważnego przyjrzenia się sprawie. Minister od spraw społecznych i zatrudnienia Wouter Koolmees, chce uszczelnić system zasiłków poprzez nowe zasady współpracy na linii Holandia - Polska. Sprawa ta poszła więc o kilka szczebli wyżej, ponieważ wcześniej bezowocne próby zaostrzenia zasad współpracy postulował już sam UWV.

Nie można zabrać zasiłku

Brak szczegółowej współpracy, a co za tym idzie brak możliwości zweryfikowania informacji o bezrobotnym, powoduje, że bardzo często holenderski urząd pracy nie ma podstaw do wstrzymania świadczenia. Powoduje to dość poważną irytację. Nie tylko urzędników, ale i samych Holendrów. Ci co jakiś czas oglądają w swojej telewizji materiały o tym jak przysłowiowy Kowalski pięknie żyje sobie w Polsce  na koszt holenderskiego podatnika.