Holenderskie władze idą na wojnę z pijanymi kierowcami

Holenderski rząd zamierza zmienić prawo tak, by ukrócić bezkarność pijanych kierowców. Gabinet przygotowuje nowe przepisy, które mają zwiększyć wymiar kar nakładanych na takich piratów drogowych oraz skutecznie zapobiec ewentualnej recydywie z ich strony.

Dziesiątki wypadków, setki ofiar

W ciągu ostatniej dekady liczba wypadków z udziałem pijanych kierowców stałą się małą plagą. Policja łapie nie tylko ludzi, którzy zostają ukarani mandatami za delikatne przekroczenie norm. Coraz więcej kierowców pije tyle, że ma problemy ustać na nogach. Niektórzy zaś nie umiejąc już chodzić, wsiadają do samochodu, bo tak jest bliżej, łatwiej, szybciej. To zaś prosta droga do tragedii. Ta, jeśli mają szczęście, kończy się zwykłą kolizją i kosztami związanymi z remontem auta. Jeśli zaś szczęście się od nich odwróci, mają na swym sumieniu zabitych i rannych, tak jak w przypadku sprawy opisywanego na łamach naszej strony 34-letniego Polaka.

Z tego też względu holenderskie władze postanowiły zaostrzyć kary dla pijanych kierowców, tak by sama wizja konsekwencji prawnych działała odstraszająco.

 

Zaostrzenie kar

Minister Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Ferd Grapperhaus przedstawił nowy projekt ustawy, mający zwiększyć maksymalny wymiar kar za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Od pierwszego stycznia 2020 roku maksymalna kara, jaką będzie mógł orzec sąd, nie będzie wynosić trzech miesięcy a rok więzienia. Takie czterokrotne zwiększenia maksymalnej odsiadki dotyczy tylko i wyłącznie ludzi na podwójnym gazie, którzy nie doprowadzili do żadnego incydentu na drodze. W przypadku wypadku lub kolizji kary więzienia mogą być znacznie wyższe, wtedy wszystko zależy od szczegółów sprawy.

 

Rower albo więzienie

Ponadto minister chciałby wprowadzić kary w zawieszeniu dla piratów drogowych. Polityk chce walczyć z ludźmi, którzy pomimo utraty prawa jazdy za jazdę po alkoholu, nadal wsiadają za kierownicę. W tym wypadku pomysł jest wyjątkowo prosty i bolesny dla ewentualnych złapanych. Po pierwsze, minister chce zwiększyć okres odebrania prawa jazdy do 5 lat. Po drugie, proponuje areszt zastępczy. W praktyce oznacza to, iż osoba, której zabrano uprawnienia np. na trzy lata, zasiądzie za kierownicą 2 miesiące przed końcem kary i zostanie na tym złapana, to te dwa miesiące spędzi w areszcie. Propozycja ta musi jednak zostać przedyskutowana. Wielu uważa bowiem, że jest to zbyt rygorystyczna sankcja.

 

Prewencyjny zabór dokumentów

Innym pomysłem jest prewencyjne zatrzymanie prawa jazdy. Chodzi tu o kierowców, którzy notorycznie prowadzą pod wpływem alkoholu, ale nie są to duże przekroczenia norm. Jeśli więc policja złapie takiego użytkownika dróg kilka razy, będzie mogła mu zabrać prawo jazdy. Chodzi bowiem o to, iż pomimo upomnień i konsekwencji, jakimi są mandaty, człowiek ten nie uczy się na swoich błędach, stanowi więc potencjalne zagrożenie dla ruchu.

Projekt ten również trafi najpierw pod obrady grup eksperckich.