Holenderskie służby ratują polskiego marynarza

Polski marynarz, uratowany na Morzu Północnym czuje się już lepiej. W ciągu najbliższych kilku dni powinien wyjść już ze szpitala. To, że w ogóle żyje to zasługa Holenderskiego Królewskiego Towarzystwa Ratowniczego.


Sygnał o ratunek na morzu

W niedzielę 24.03.19, polski marynarz płynący na jednej z dużych jednostek na Morzu Północnym, bardzo źle się poczuł. Osunął się na pokład i skarżył się na duszności oraz ogromny ból w klatce piersiowej. Nie mogąc pomóc towarzyszowi, załoga postanowiła wezwać służby ratunkowe, ze znajdującej się najbliżej jednostki Holandii. Po otrzymaniu informacji o poszkodowanym, Holenderskie Królewskie Towarzystwo Ratownicze wysłało do akcji jedną ze swoich jednostek ratownictwa morskiego. Są to nieduże łodzie motorowe, które jednak dzięki specjalnemu projektowi kadłuba i potężnym silnikom potrafią nie tylko szybko dotrzeć do poszkodowanych, ale radzić sobie również ze sztormową pogodą panującą często na Morzu Północnym.

Holenderskie Królewskie Towarzystwo Ratownicze niesie pomoc na morzu nie tylko rozbitkom, ale i zawałowcom.

Akcja na pokładzie

Jednostce ratownictwa morskiego bardzo szybko udało się namierzyć pozycję frachtowca dotrzeć do niego. Ratownicy za pomocą drabinek sznurowych dostali się na pokład transportowca, gdzie w jednej z kajut, pod czujnym okiem kilku członków załogi znajdował się poszkodowany. Ratownicy, już po krótkim spojrzeniu na Polaka nie mieli wątpliwości, że mają do czynienia z poważnym zawałem serca i mężczyzna musi się jak najszybciej znaleźć w szpitalu. Po udzieleniu pierwszej pomocy na statku, mężczyzna musiał zostać przetransportowany na łódź ratunkową. Tu jednak pojawił się pewien problem, ponieważ burta oceanicznej jednostki to kilkumetrowa pionowa ściana, a poszkodowany nie był w stanie poruszać się o własnych siłach. Pomocne okazały się jednak systemy statku. Mężczyznę szybko i bezpiecznie opuszczono na pokład łodzi ratunkowej za pomocą jednego ze znajdujących się na transportowcu dźwigów. Dzięki temu ratownicy mogli dać całą na przód i płynąć do portu w Hoek van Holland, gdzie na Polaka czekała już specjalistyczna karetka.

Podczas drogi na lad, stan marynarza ulegał jednak stopniowemu pogorszeniu. Mężczyzna został poddany kilku strzałom z defibrylatora, by ustabilizować rytm pracy jego serca. Gdy łódź dodarła do brzegu, piecze nad zawałowcem przejął zespół pogotowia, który przewiózł marynarza do szpitala w Hadze. Tam lekarze określili stan mężczyzny jako krytyczny i przeprowadzili ratującą życie operacje. Bez niej i bez szybkiej pomocy ratowników z KNRM, Polak nie miałby najmniejszych szans na przeżycie. Teraz naszego rodaka czeka jeszcze długa rehabilitacja by powrócić do pełni zdrowia. Najważniejsze jest to, że 55 latek będzie mógł znów wrócić do rodziny i przyjaciół.