Holenderskie jednostki KNRM ratują rozbitków

Holenderskie jednostki SAR uratowały czterech marynarzy dryfujących na tratwie, na wysokości Wysp Wattowych. Ludzie ci mieli chorobę morską i objawy hipotermii. Dlaczego jednak znaleźli się w tak nieprzyjemnej sytuacji?

Królewska Holenderska Kompania Ratunkowa (KNRM- SAR), uratowała kilka dni temu czwórkę żeglarzy dryfujących na tratwie ratunkowej. Gdy rozbitków przewieziono bezpiecznie na ląd pojawiły się pytania kim oni są i skąd wzięli się na pontonie. Okazało się, iż była to czwórka naprawdę doświadczonych żeglarzy, którzy jednak wpadli w bardzo duże tarapaty. Nawet wieloletnie doświadczenie na wodzie nie pozwoliło im się wykaraskać z nich obronną ręką.

 

Zdradliwe wody

Może się wydawać, że Morze Wattowe, z racji na swoją płytkość, nie jest niebezpiecznym zbiornikiem. Nic jednak bardziej mylnego. Dowodzi tego zresztą opisywana tu sprawa. Jak już wspomnieliśmy wyżej, czwórka doświadczonych żeglarzy wybrała się z pozoru w bardzo prosty i bezpieczny rejs. Chcieli przepłynąć z Niemiec na Morze Wattowe. To im się udało, gdy jednak byli już niemal u celu podróży doszło do tragedii. Płynąc nocą trafili na mieliznę.  Hałda piasku, w którą uderzyli sprawiła, iż miecz wbił się w dno kadłuba i jednostka bardzo szybko zaczęła nabierać wody.

 

Ratunek

Załoga, widząc co się dzieje, nawet nie próbowała ratować jednostki. Natychmiast podjęli oni  decyzję spuszczenia na wodę szalupy ratunkowej (dmuchanego pontonu), a także nadaniu sygnału S.O.S. Służby ratownicze zostały powiadomione około godziny 5:16 rano w niedzielę. Już kilka minut później z portów wypłynęły jednostki ratunkowe.

 

Uratowało ich doświadczenie

Jak wskazują ratownicy, Niemców uratowało opanowanie. Zanim bowiem wskoczyli do tratwy, zabrali ze sobą z pokładu tonącej jednostki awaryjny sygnalizator radiowy. Dzięki temu urządzeniu rozbitków udało się namierzyć już po około pół godziny od wezwania pomocy.

 

Krytyczny moment

Gdy jednostki SAR ratowały rozbitków ci byli w wyjątkowo ciężkim stanie. Owszem ich statek zatonął raptem przed kilkudziesięcioma minutami. Byli jednak cali przemoczeni, a zimne wiosenne noce zrobiły swoje. Wszyscy mieli objawy hipotermii, musieli więc zostać przewiezieni do szpitala na obserwacje. Ratownicy są pewni że gdyby nie opanowanie tych ludzi i to, że zabrali radiostację, która pozwoliła ich namierzyć, sytuacja wyglądałaby dużo gorzej i nie byłoby wcale pewne, iż zakończyłaby się happy endem.

 

Źródło:  Ad.nl