Holenderski szturm po piwo

Holenderski szturm po piwo

Co się stanie jeśli połączymy nowelizację przepisów dotyczących alkoholu z latem, Mistrzostwami Europy i tym, że Holendrzy kochają piwo? Odpowiedź jest prosta. Niektóre sklepy i hurtownie przeżywają szturm klientów, którzy zrobią prawie wszystko, by dostać złocisty napój przed 1 lipca.

rozliczenie podatku z Holandii

W Królestwie Niderlandów epidemia COVID-19 rozpoczęła się od paniki związanej z papierem toaletowym, kiedy to ludzie rzucili się do sklepów, by zgromadzić go na zapas. Koniec epidemii (przynajmniej obecnej fali), to zaś nalot na supermarkety i hurtownie napojów, by wykupić piwo. Sytuacja ta nie ma jednak nic wspólnego z zagrożeniem wirusem, a wspomnianą już we wstępnie, zmianą prawa. Jak pisaliśmy parę dni temu, rząd zmienił przepisy w taki sposób, by ograniczyć możliwość promocji na alkohol. Wraz z lipcem znikną więc hurtowe przeceny na skrzynkę piwa za pół ceny czy głośne hasła reklamowe: „weź dwie, zapłać za jedną”. Nowe przepisy pozwalają maksymalnie na 25% obniżkę cen. Został więc tylko tydzień na starych zasadach.

Popyt i podaż

Sprzedawcy postanowili więc go nie przegapić. W wielu miejscach zorganizowano „ostatnie takie promocje”, w których to ceny złotego napoju na bazie chmielu spadały o kilkadziesiąt procent. Akcję tę wspomaga zaś cała otoczka w postaci Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej, podczas których wielu mieszkańców krainy tulipanów nie widzi możliwości kibicowania bez piwa.

Miliony butelek

Przedsiębiorcy zrobili promocje, a klienci ruszyli do sklepów.  Wielu z nich wyjeżdża z koszykami pełnymi skrzynek piwa. Niektórzy zaś idą o krok dalej. Grupa znajomych Drogteropslagen przyjechała po piwo traktorem. Czemu? Bynajmniej nie dlatego, iż wracali z pola. Podpięli oni do pojazdu przyczepę i pojechali po piwo. Efekty? Kupili 490 skrzynek Grolscha za kilka tysięcy euro. Ładunek ten, bezpiecznie ustawiony na przyczepie został następnie przewieziony i ukryty w stodole w ich rodzinnej wiosce. Czemu dokonali aż takich zapasów? Odpowiedź jest prosta. Za trzy skrzynki piwa, czyli za 72 butelki zapłacili 25 euro. To oznacza, iż jedno piwo kosztowało ich 35 centów. Nawet w przeliczeniu na złotówki, w tej cenie nie mamy co marzyć o dobrym gatunkowo napoju.

Podany wyżej przykład jest naprawdę ekstremalny. Branża wskazuje jednak, iż od momentu, w którym media przypomniały o zmianach w prawie, mocno zwiększyło się zainteresowanie piwem i winem (które również obowiązują podobne przeceny). Holendrzy szukają promocji i kupują na potęgę.

Do wylania?

Holendrzy kupują dziesiątki, jeśli nie setki butelek piwa. Co jednak z datą ważności? Eksperci uspokajają. Jeśli ta minie nie oznacza to od razu, iż piwo jest niezdatne do picia. Jeśli trunek jest dobrze przechowywany, w ciemnym i chłodnym miejscu, np. w piwnicy może ono stać dłużej niż dane na etykiecie. W porównaniu bowiem do serów czy mięsa szkodliwe bakterie zginęły już podczas procesu warzenia piwa. W przypadku zaś wina lub mocnych, zwłaszcza ciemnych piw, gdzie zawartość alkoholu przekracza ponad 10% data ważności nie jest praktycznie podawana. Nie oznacza to jednak, iż napoje te można przetrzymywać w nieskończoność. Najlepiej kierować się węchem, smakiem i złotym rozsądkiem.

Ponadto eksperci odradzają zamrażanie piwa. Jeśli powstający lód nie rozsadzi butelki, to jego kryształki wpłyną na pogorszenie smaku napoju. Warto o tym pamiętać. Piwo można schłodzić, ale nigdy nie zamrozić.

rozliczenie podatku z Holandii