Holenderski sąd nie wyda Polaka naszej prokuraturze
Sąd w Amsterdamie nie zgadza się na ekstradycję polskiego podejrzanego do ojczyzny. Wymiar sprawiedliwości stwierdził, iż nasze rodzime sądy nie są już niezależne. W zaistniałej sytuacji niderlandzki sąd zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o wydanie opinii w tej sprawie i wskazanie metody dalszego postępowania.
Podejrzany
Osią sporu na linii sądownictwa polskiego i holenderskiego jest nasz 32-letni rodak. W ojczyźnie jest podejrzany o sprowadzenie do kraju znacznych ilości środków odurzających. Prokuratura zarzuca mu przerzut 200 kg marihuany, 4 kg amfetaminy, 4 kg haszyszu i 1,6 kg kokainy. Mężczyzna ten miał działać w porozumieniu z innymi przestępcami.
Sąd widzi poważne problemy
Jeszcze parę lat temu po zatrzymaniu Polaka w Holandii, sprawa toczyłaby się niejako z automatu. Człowiek ten trafiłby do aresztu w Niderlandach, gdzie czekałby na decyzję tamtejszego sądu dotyczącą ekstradycji. Ta zapadała zwykle po kilku, maksymalnie kilkunastu dniach. Po tym czasie polscy śledczy mogli udać się do krainy tulipanów odebrać aresztanta i zabrać go przed oblicze wymiaru sprawiedliwości.
Sprawy te zaczęły się jednak komplikować od 2017 roku. Wtedy to wymiar sprawiedliwości w Holandii stwierdził, iż polscy odpowiednicy znajdują się pod presją władzy ustawodawczej. To zaś oznacza, iż pod taką samą presją znajduje się niezbywalne prawo do rzetelnego procesu, który może być poddawany naciskom politycznym.
Taki obrót sprawy doprowadził do tego, iż ekstradycja nie była prowadzona już z automatu, a sąd wnikliwie analizował każdy przypadek ewentualnej deportacji, by sprawdzić, czy zatrzymany ma szansę na rzetelny proces w ojczyźnie. Zamiast kilkunastu dni cała procedura trwała więc nieraz i miesiące. Zwykle jednak polski wymiar sprawiedliwości otrzymywał zatrzymanych.
2019
Duże znaczenie dla Holendrów miał 2019 rok. Wtedy to polskie władze nie tylko poważnie wpłynęły na powoływanie sędziów i prezesów sądów, ale również wprowadziły nowe prawo dyscyplinarne. Te ostatnie zapisy, zdaniem wielu ekspertów, mają służyć szykanowaniu i uciszaniu wymiaru sprawiedliwości w sytuacjach, gdy ci chcą negować decyzję władz.
Komunikat
Wszystko to doprowadziło, iż w sprawie 32-letniego Polaka sąd w Amsterdamie wydał następujący komunikat. „Wszystkie te wydarzenia razem wzięte wpływają na niezależność polskich sądów tak poważnie, że według Międzynarodowej Izby Pomocy Prawnej nie mogą one być dłużej niezależne od polskiego rządu i polskiego parlamentu”.
W praktyce oznacza to, iż sąd w stolicy Holandii wstrzymuje wydanie Polaka z obawy o brak rzetelności podczas prowadzonego procesu.
Konsekwencje
Działania, jakie podjął sąd w Amsterdamie, mogą rzutować nie tylko na ten konkretny przypadek. Mogą one mieć również poważne konsekwencje w stosunku innych obywateli znad Wisły, którzy zostaną złapani w Niderlandach. Z tego też względu sąd zwraca się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem, czy jego orzeczenie jest słuszne pod kątem prawa europejskiego.
Sąd nie może trzymać Polaka bez powodu
Sąd liczy na jak najszybszą reakcję Trybunału. Wszystko dlatego, iż 32-latek nie ma żadnej sprawy karnej w sądzie, w Holandii. Trafił do aresztu tylko z racji ekstradycji. W praktyce oznacza to, iż nie może on pozostawać w areszcie, skoro Holandia nie zamierza go wydać.
Polski rząd na chwilę obecną nie chce komentować tej sprawy. Jedynie wiceminister sprawiedliwości odsyła do orzeczenia wydanego przez TSUE w sprawie Artura C. Mężczyzna ten został aresztowany w Irlandii. Tamtejszy sąd również nie chciał zgodzić się na przekazanie Polaka. TSUE wskazał wtedy swoistą mapę drogową, co ma zrobić tamtejszy sąd i do przekazania w końcu doszło. Obserwatorzy zauważają jednak, iż wyrok, na który powołuje się polityk, pochodzi sprzed 2 lat. W tym czasie zaś względem sądownictwa w Polsce wiele się zmieniło.