Holenderski Sąd Najwyższy i mały wielki, wyrok
Sąd Najwyższy wielu z nas kojarzy się z wielką polityką. Sprawami, które odbywają się wysoko ponad głowami maluczkich. W rzeczywistości decyzje tego podmiotu dotykają nas dużo częściej i dużo bardziej niż mogłoby się wydawać. Doskonałym przykładem jest tutaj wydawałoby się z pozoru błahy wyrok, dotyczący reklam, który jednak znacznie uprzyjemni życie wielu mieszkańcom stolicy, a w przyszłości może i całej Holandii.
Ogromny rynek
Amsterdam to jedno z największych miast Holandii, zamieszkałe przez setki tysięcy ludzi. Populacja ta, to ogromna rzesza potencjalnych klientów, do których wiele podmiotów gospodarczych chce w ten czy inny sposób dotrzeć. Reklamy w prasie, radiu, telewizji, na stronach internetowych, spam w skrzynce mailowej, reklamowe sms’y. Wielu z nas już tak przyzwyczaiło się do tego, że praktycznie nie zawracamy na to uwagi. Jest jednak pewna forma reklamy, która irytuje nas za każdym razem. O czym mowa, o drukach bezadresowych.
Pełna skrzynka
Co to takiego? To nic innego jak analogowa wersja elektronicznego spamu. Chyba każdy mieszkający w dużym mieście już nie raz spotkał się z sytuacją, gdy otwierając skrzynkę na listy, wyciąga z niej kilogramy makulatury. Wyczekiwany zaś list tonie w morzu reklam, ulotek, ofert, kuponów i innego rodzaju papierów, które w zdecydowanej większości przypadków trafiają, nawet bez przeglądania, do kosza.
Prawo lokalne
Sytuacja ta irytowała również samorządowców w Amsterdamie. Dlatego też, by ulżyć mieszkańcom miasta, a przy okazji dbać o środowisko, zmienili system z „Nie – Nie” na „Tak – Tak”.
Do 1 stycznia 2018 roku kwestię niechcianej poczty definiował system „nie – nie”. Chodziło w nim o to, iż osoby, które nie życzyły sobie korespondencji bezadresowej i druków reklamowych w swojej skrzynce na listy, musiały umieścić na niej stosowną nakleję. Samorządowcy zmieniając zaś prawo odwrócili ten mechanizm. W efekcie z definicji każda skrzynka pocztowa w mieście stała się skrzynką „nie – nie”. Jeśli zaś jej właściciel chce otrzymywać materiały reklamowe, musi umieścić stosowną naklejkę. Dzięki temu, by uniknąć reklam, przysłowiowy „Kowalski” nie musi robić nic.
To działa
Dzięki nowym przepisom, jak podają władze stolicy, tylko 19% skrzynek na listy ma naklejoną zgodę na ten papierowy „spam”. Wcześniej materiały te trafiały do prawie 50% skrzynek na listy w mieście. Sytuacja ta, jak wskazują urzędnicy, bardzo dobrze odbiła się na środowisku naturalnym. Nowe rozporządzenie pozwoliło zaoszczędzić rocznie około 33 kg odpadów papierowych na gospodarstwo domowe. Można więc mówić o ogromnym sukcesie.
Do sądu
Radości władz nie powielały jednak podmioty, które umieszczały owe reklamy w skrzynkach na listy. Brak odbiorców reklam to brak potencjalnych klientów, ten zaś oznacza brak transakcji i dochodów. Mówiąc prościej, przepisy wprowadzone w mieście godzą w prowadzone przez nich przedsiębiorstwa. Poszli więc do sądu, aby ten nakazał samorządowcom cofnąć przepisy. Wymiar sprawiedliwości zarówno pierwszej jak i drugiej instancji podtrzymał decyzję władz miasta stołecznego. Przedsiębiorcy nie dali jednak za wygraną i spór trafił pod obrady Sądu Najwyższego Królestwa Niderlandów. Ten zaś przyznał rację władzom stolicy. Czemu? Wskazał tu na kwestię ochrony środowiska i tego, że gmina ponosi główną odpowiedzialność za ograniczenie potencjalnych odpadów, jakimi między innymi są niechciane materiały reklamowo-promocyjne.
Dzięki więc decyzji Sądu Najwyższego mieszkańcy stolicy nie muszą już przejmować się papierowym spamem. Szlakiem zaś wytyczonym przez samorządowców z Amsterdamu poszła już Haga, Utrecht, Haarlem i Tilburg. Dzięki wyrokowi sądu zapewne naklejkę „Tak – Tak” wprowadzą też niedługo inne miasta.