Holenderski monitoring i pomysłowy Dobromir
W Królestwie Niderlandów kierowcy nie mają łatwego życia. Ograniczenia prędkości na autostradach do zaledwie 100 km/h. Płatne parkingi, podatki drogowe. Wszystko to powoduje, że jazda samochodem, gdy się zapomnimy, może być bardzo droga i nie chodzi tu bynajmniej o tamtejsze ceny paliw. Jak więc sobie nieco ułatwić życie i trochę zaoszczędzić? Pewien mieszkaniec krainy tulipanów wpadł na „genialny” pomysł. Postanowił oszukać drogowy monitoring.
W Holandii na kierowców poluje nie tylko policja. Również gęsta sieć fotoradarów i inteligentnych kamer monitoringu ruchu potrafiących sczytać tablice rejestracyjne pracuje dzień i noc. W efekcie istnieje duża szansa, iż uliczny monitoring wykryje, np. skradziony samochód po numerach „blach”. Dzięki rozpoznaniu numerów tablic kierowca otrzyma również listownie wyjątkowo drogą sesję zdjęciową, jeśli przekroczył prędkość. Podobnego pisma lub nawet wizyty stróżów prawa można się spodziewać, gdy jeździ się samochodem, nie płacąc podatków lub ubezpieczenia czy nawet opłat za parkowanie.
Jak tego uniknąć?
Odpowiedź jest wyjątkowo prosta. Jeździć zgodnie z przepisami, płacić za parkowanie, czy terminowo opłacać podatki i ubezpieczenie samochodu. Opcja ta, choć prosta i logiczna dla niektórych jest jednak nie do przyjęcia. W każdym narodzie znajdzie się bowiem „pomysłowy Dobromir”, który wymyśli, jak obejść system, by uniknąć wydawania pieniędzy. Dlaczego bowiem płacić setki euro za mandaty lub podatki, gdy można za dwa euro kupić czarną taśmę izolacyjną.
Wyświetl ten post na Instagramie.
P-R
O co chodzi? Podczas jednego z rutynowych patroli na ulicach Utrechtu Pracownicy Nadzoru i Egzekucji zwrócili przypadkiem uwagę na tablicę rejestracyjną jednego z zaparkowanych pojazdów. Wszystko dlatego, iż „pałeczka” przy R była nieco krótsza i lekko odstająca. Faktycznie przy bliższym przyjrzeniu się „blachom” okazało się, iż nie jest to żadne R tylko P, do którego pomysłowy kierowca dokleił pasek czarnej taśmy izolacyjnej. Ta delikatna przeróbka wystarczyła, by z odległości 3-4 metrów nie widzieć różnicy, nie mówiąc już o rozpoznaniu szachrajstwa z poziomu kamery drogowego monitoringu, czy w kadrze z fotoradaru. W efekcie kierowca, przekraczając prędkość, mógł czuć się bezkarny, ponieważ systemy wykrywały błąd lub wysyłały zdjęcia pod zły adres.
Problemy
Mały kawałek taśmy izolacyjnej może spowodować jednak bardzo duże problemy. Tablice zostały skonfiskowane jako dowód rzeczowy. Kierowcę czeka zaś seria przesłuchań. Śledczy muszą sprawdzić np. czy pojazd nie brał udziału w przestępstwie lub z fałszywymi tablicami nie trafił do bazy danych wykroczeń. Jego właściciela czekać będzie zaś nie tylko wysoka kara za fałszowanie dokumentów (bo tak postrzegane są tablice), ale również może usłyszeć zarzut oszustwa, fałszerstwa.