Holenderski król traci swoje „4 kółka” na Prinsjesdag

Prinsjesdag to niezwykle donośny dzień w polityczno-społecznym kalendarzu Holendrów. Politycznie jest to rozpoczęcie sesji parlamentu i wygłoszenie mowy tronowej przez monarchę. Społecznie przejazd Króla we wspaniałym orszaku i wiele imprez towarzyszących, które nadają iście nomen omem królewskiego przepychu tym wydarzeniom. W tym roku jednak to się mocno zmieni. Być może władca raz na zawsze straci swoje "najbardziej wypasione" 4 kółka.

Prinsjesdag po nowemu

Jak już pisaliśmy, na łamach naszego portalu dla Polaków w Holandii w lipcu tego roku, Prinsjesdag 2020 będzie znacząco różnił się od wcześniejszych edycji. Nie będzie choćby  uroczystego przejazdu orszaku władcy, w którym to król pozdrawia swoich poddanych ze złotej karety (lub czarnego powozu jak rok temu). Również samo posiedzenie Stanów Generalnych będzie miało miejsce, po praz pierwszy od ponad 100 lat, nie w nie w Ridderzaal, jak to zwykle ma miejsce, a w Grote Kerk w Hadze. Wszystko oczywiście z racji obostrzeń koronowych i chęci ochrony polityków, jak i zwykłych mieszkańców przed zakażeniem.

 

Tegoroczne wydarzenia Prinsjesdag dotyczące przejazdu monarchy mogą okazać się jednak prorocze. Wiele wskazuje bowiem na to, iż w przyszłości więcej nie zobaczymy już króla Willema-Alexandera machającego do gości ze swojej złotej karety. Gouden Koets duma monarchii- wspaniała złota karoca nie weźmie udziału nie tylko w tym, ale i przyszłorocznym Prinsjesdag. Być może również w późniejszych latach nie wyjedzie też na holenderskie drogi.

Renowacja

Ten słynny, wiekowy wehikuł od 2016 roku poddawany jest renowacji. Jest to bowiem swoista perełka w koronie niderlandzkiej monarchii, która stanowi oficjalny element tamtejszego dziedzictwa kulturowego. Karoca była bowiem prezentem od mieszkańców Amsterdamu dla królowej Wilhelminy podczas inauguracji jej panowania. Przy powozie pracowało ponad 1200 rzemieślników. Obecnie najdrobniejsze jego detale starają się zakonserwować lub naprawić dziesiątki specjalistów z zakresu sztuki. Pojawił się jednak pewien problem.

 

Do muzeum

Powóz, po zakończonej renowacji, ma trafić na przyszły rok do Muzeum Amsterdamskiego jako gwiazda tamtejszej ekspozycji. Działanie to ma nie tylko zaprezentować w całej okazałości odrestaurowane dzieło sztuki, ale również zachęcić do dyskusji, która zaowocuje jednoznacznym stanowiskiem w sprawie pewnego szczegółu znajdującego się na pojeździe.

Murzyn

Chodzi o pewne malowidło. Jego autorem był XIX malarz Nicolaas Van der Waay. Dzieło to jest pewnego rodzaju hołdem i wskazaniem na posiadłości kolonialne Królestwa Niderlandów. Jeszcze kilka lat temu obraz ten nikogo nie raził. Dziś jest zaś dość poważną osią sporów społeczno-politycznych. Widać na nim Murzynów z Surinamu i Antyli, którzy składają hołd władcy. Jeden z nich nawet klęczy przed rodziną królewską. Gdy malowidło to powstawało, nikt nie miał nic przeciwko. Dziś budzi ono obrazę i złość w pewnych kręgach.

Polityczna bomba

Pojawienie się więc Monarchy w pojeździe promującym (wedle niektórych), symbole wyższości białych mogłoby być bardzo źle odebrane i stanowić punkt zapalny, zwłaszcza po tym, co ostatnio pokazuje ruch Black Live Matter, którego członkowie w Holandii zdewastował między innymi polską kaplicę Matki Boskiej. Z drugiej jednak strony, dzieło to jest zabytkiem, którego nie powinno się łączyć z obecną polityką. Dyskusje więc trwają. Coraz więcej głosów mówi jednak, iż po tym, jak pojazd trafi do muzeum, nie powinien go już więcej opuszczać. Być może więc już nigdy nie zobaczymy go na Prinsjesdag.