Holenderski geolog przewidział trzęsienie ziemi w Turcji

Holenderski geolog przewidział trzęsienie ziemi w Turcji

Ponad 5000 ofiar, w tym, co najmniej sześciu zabitych obywateli Królestwa Niderlandów. Tragiczny bilans trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii rośnie z każdą godziną. Czy tragedii można było uniknąć? Nie. Tych sił natury nie da się powstrzymać. Czy dało się ograniczyć liczbę ofiar? Być może. Holenderski geolog Frank Hoogerbeets przewidział bowiem na trzy dni przed tragedią, iż dojdzie do tak silnych wstrząsów.

Trafiona prognoza

Naukowiec należący do Solar System Geometry Survey, już w piątek pisał w mediach społecznościowych o możliwym trzęsieniu ziemi o sile na poziomie 7,5 stąpania w skali Richtera. „Wcześniej czy później nastąpi trzęsienie ziemi o sile około 7,5 w skali Richtera w tym regionie (południowo-środkowa Turcja, Jordania, Syria, Liban)" – ogłosił na Twitterze naukowiec w piątkowe popołudnie. Do wpisu dołączyć zaś mapę, na której wskazał miejsce, gdzie może być epicentrum wstrząsów.

Wpis ten nie wzbudził zbyt dużego zainteresowania, aż do poniedziałku. Wtedy to nagle ludzie z przerażeniem odkryli, że naukowiec przewidział nie tylko siłę wstrząsów, ale i miejsce ich wystąpienia. Epicentrum na jego mapie znajdowało się bowiem praktycznie w tym samym miejscu co te, które doprowadziło już do śmierci 5000 osób. Uczony pomylił się raptem o kilkadziesiąt kilometrów, co w skali geologicznej jest naprawdę niewiele.

 

35 milionów

Od momentu, gdy doszło do trzęsienia, post holenderskiego geologa wyświetlono już 35 milionów razy. Mądrzy ludzie jednak po szkodzie. Nikt bowiem nie przejął się tą wiadomością, gdy 2 lutego Holender pisał o możliwej „dużej aktywności sejsmicznej między 4 a 6 lutego”.

Wstrząsy wtórne

Naukowiec nie mylił się nie tylko w sprawie trzęsienia. Miał rację też co do wstrząsów wtórnych, które miały praktycznie taką samą siłę jak wstrząs pierwotny. Już w poniedziałkowy poranek Holender pisał: „Trzeba uważać na bardzo silną aktywność sejsmiczną w Turcji i na całym okolicznym obszarze. Wstrząsy wtórne będą trwać dłuższy czas po tak silnym trzęsieniu ziemi”.

Przypadek?

Jak niderlandzkiemu geologowi udało się tak dokładnie przewidzieć trzęsienie ziemi? Naukowcy z instytutu Ryzyk i Katastrof w Univercity College London, przyznają Holendrowi połowiczną rację. Wskazują, iż owszem da się określić miejsca, gdzie może dojść do trzęsienia ziemi. Nie jest jednak możliwe podanie dokładnej daty ani siły wstrząsu. To zaś, iż w rejonie dochodzi do silnych trzęsień, było wiadomo od dawna. Anglicy powołują się na bardzo podobne zjawisko o sile 7,4 stopnia w skali Richtera, które w samym tylko Aleppo zabiło 7000 osób. Tragedia ta miała miejsce w 1822 roku.

Czary i magia?

Brytyjczycy negują zaś samą metodę ustalenia daty trzęsienia i jego siły. To, co bowiem napisał w mediach społecznościowych geolog z Niderlandów, wydaje się bowiem praktycznie niemożliwe.
Naukowiec wskazał, że podobne trzęsienia miały miejsce w regionie w latach 115 i 526 naszej ery. Wydarzenia te miały być zawsze poprzedzone pewnym układem planet, takim samym jak ten, który miał miejsce w nocy z 4 na 5 lutego. Czyżby więc kataklizm był zapisany w gwiazdach, a może to był tylko przypadek? Żadni naukowcy, ani żadne badania naukowe nie potwierdzają tej teorii.
Niemniej Holendrowi naprawdę udało się przewidzieć czas, miejsce i siłę trzęsienia ziemi. Czy jednak wiedza ta pomogłaby uratować życie tysięcy ludzi? Wątpliwe, by rząd w Ankarze wziął na poważnie informacje o zbliżającym się trzęsieniu, ponieważ gwiazdy na nieboskłonie uskładają się w ten, a nie inny sposób.

 

Źródło:  Wydarzenia.interia.pl