Holenderski „Bond” bohaterem

Jakiś czas temu pisaliśmy o syryjskim szpiegu, który zdekonspirowany prosił o azyl w Holandii. Dziś chcemy zaprezentować wam pracę holenderskich służb wywiadowczych.

Bliskowschodni kocioł

Odtajnione materiały i książka autorstwa dziennikarza Huib Modderkolk, która ukazała się wczoraj w sklepach, rzuca nowe światło na grę wywiadów, na bliskim wschodzie 9 lat temu. Wtedy, podobnie jak dzisiaj, jednym z głównych problemów krajów zachodnich był Iran. Państwo to od wielu lat nie ma dobrych stosunków z zachodem w tym ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem. Zwłaszcza to drugie państwo, według niektórych irańskich polityków, powinno zniknąć z map świata. Jak tego dokonać? Kilkanaście lat temu Iran rozpoczął swój program atomowy polegający na wzbogacaniu uranu i późniejszym wyprodukowaniu bomby atomowej.

 

Problem

Broń atomowa w rękach bliskowschodniego państwa spowodowałaby bardzo duże zaburzenie równowagi na skalę światową, nie mówiąc już o kryzysie regionalnym. Dziwnym jednak trafem, w 2010 roku, doszło do poważnych problemów technicznych w irańskich zakładach. Wirówki mające wzbogacać materiał rozszczepialny zaczęły działać praktycznie w sposób losowy, co spowodowało, iż prace tamtejszych naukowców opóźniły się co najmniej o rok.

 

Komputerowa grypa

Owe problemy techniczne, jak podają najnowsze doniesienia, spowodowane były wirusem komputerowym. Złośliwe oprogramowanie pod nazwą Stuxnet miało sabotować wirówki nuklearne. To zaś spowodowało poważne problemy w zakresie wspomnianego już wzbogacania uranu. Co ciekawe, inżynierowie pracujący przy projekcie początkowo nawet nie zdawali sobie sprawy z problemów. Wszystko dlatego, iż wirus zainfekował również komputery sterujące, na których fałszował wyniki, podając wciąż dane wskazujące, iż wszystko jest dobrze. W ten sposób Iran stracił nie tylko czas, ale i bardzo drogie surowce.

 

Jak?

Z czasem jednak, widząc efekty swoich prac, bliskowschodni naukowcy zrozumieli, że coś jest nie tak i namierzyli wirusa. Pojawiło się jednak pytanie, jakim cudem oprogramowanie pojawiło się w ściśle chronionych laboratoriach i zakładach. Nie mogło bowiem dojść do ataku hackerów. Komputery, jak i urządzenia nie były tam ze względów bezpieczeństwa podpięte do internetu. Nie mógł tego również dokonać amerykański ani izraelski wywiad. Wszystko dlatego, że władze i tajne służby Iranu robiły wszystko, by mieć na oku każdego potencjalnego agenta z tych krajów i monitorować nawet najmniej podejrzane działania powiązane z tymi środowiskami.

AIVD

Okazuje się jednak, iż w sprawę wirówek był zamieszany jeszcze jeden gracz. Holenderski AIVD (Generalna służba bezpieczeństwa i wywiadu Holandii). To do nich zgłosili się Amerykanie i Izraelczycy o pomoc. Holenderscy agencji wiedzieli bowiem nie tylko bardzo dużo o irańskim sprzęcie do wzbogacania uranu, ale mieli w tym kraju o wiele większe możliwości. Okazało się, że holenderscy agenci mogą operować tam praktycznie bez większych problemów. Łatwość ich działania była zaś na tyle duża, że udało im się wnieść pendrive z wirusem do tamtejszych laboratoriów i zainfekować cały sprzęt.