Holandia rajem dla podglądaczy?

Królestwo Niderlandów rajem dla podglądaczy? Wiele na to wskazuje i nie chodzi tu o okna w dzielnicy czerwonych latarni, a kamery bezpieczeństwa na ulicach czy sklepach. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują bowiem, że z części tych urządzeń mogą korzystać wszyscy.

Według platformy dziennikarskiej Pointer, blisko 400 kamer holenderskiego monitoringu jest dostępna dla wszystkich. Wśród nich są takie zamontowane między innymi w gabinecie ortodontycznym, u fizjoterapeuty, kąciku dziecięcym czy prywatnej wilii.

 

Internet

Ogromna w tym zasługa „sieciowości” kamer. Dziennikarze prowadzący działanie odkryli na potrzeby materiału, ponad 50 kamer monitoringu, które zamiast nagrywać dane na dyski komputera w firmie, transmitowały je do sieci na specjalne strony. Rozwiązanie to jest bardzo wygodne. Dzięki temu streamingowi właściciel lokalu może mieć bowiem cały czas podgląd, co się dzieje w jego firmie. Wystarczy wejść do internetu z poziomu smartfonu na specjalną stronę lub nawet prościej, skorzystać z dedykowanej aplikacji.

Niebezpieczeństwo

Problem polega jednak na tym, iż obrazy te może oglądać nie tylko predestynowana do tego osoba. Jak piszą dziennikarze Pointera, transmisje te są łatwe do znalezienia na stronach internetowych, które oferują specjalne metody wyszukiwania. W wielu przypadkach wystarczy podać adres IP, by namierzyć ten sprzęt i rozpocząć transmisje. System ten można wykorzystać również w drugą stronę. Za pośrednictwem analizy materiału, tego co jest na kadrach i wspomnianego już IP, „chcący” mogą dowiedzieć się nie tylko, gdzie wisi konkretna kamera, ale również łatwo zidentyfikować osoby będące na nagraniach.

Martwa strefa

To, że ktoś ogląda nagrania z kamery bezpieczeństwa zamontowanej na chodniku, nie jest jeszcze jakoś szczególnie niebezpieczne. W wielu miastach władze samorządów same udostępniają na swoich stronach tego tupu streaming. Kamery te pokazują  miejsca publiczne, takie jak chodniki czy place, czy parki. W przypadku jednak kamer prywatnych sprawa nie wygląda już tak ciekawie. Dzieci w przedszkolu zamiast troskliwych rodziców może na przykład podglądać pedofil. Obserwacja wnętrza przychodni pozwala zaś zebrać dane poufne o schorzeniach pacjentów. Wszystko to powinno być więc uregulowane prawnie.

Z tym jest jednak pewien problem. Najnowsze wiadomości z Holandii ukazują ten obszar jako pewnego rodzaju martwą strefę. Ziemię niczyją, do której nie chce się przyznać. Jak poinformowało Holenderskie Stowarzyszenie Konsumentów kamery monitoringu i prywatny streaming, to obszar gdzie nie ma jeszcze uzgodnień odnośnie wymogów bezpieczeństwa. Producenci tych urządzeń wiedzą, iż kamery czasem padają ofiarami podglądaczy, lecz nie są oni zbyt chętni, by coś z tym zrobić. Bezpieczeństwo sieci, w której dochodzi do włamania, nie jest bowiem w ich jurysdykcji.

Również władze w Hadze, ustami przedstawicieli Ministerstwa Gospodarki wypowiedzieli się, że są za zakazem sprzedaży niebezpiecznych produktów i usług online. Warto by więc wprowadzić stosowne przepisy przed końcem 2020 roku. Konkretnych decyzji jednak brak. To zaś oznacza tylko jedno. Jak to często bywa, prawo jest w tyle za rzeczywistością.