Hałas i strzały do polskiej rodziny Rijswijk

On nie był sobą, czyli relacja żony zabójcy polsko-holenderskiego małżeństwa

31-letni mieszkaniec Hagi usłyszał wyrok 3,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Wszystko z racji dość kuriozalnego sporu sąsiedzkiego, który na początku 2018 roku wybuchł w Rijswijk, a który zakończył się tym, że Holender zaczął strzelać do polskiej rodziny, ponieważ ci jego zdaniem byli zbyt głośni w obyciu.

rozliczenie podatku z Holandii

30 stycznia 2018 roku, Jamie K. mieszkał wówczas z żoną i dzieckiem na parterze domu w Rembrandtkwartier. Nie było tam zbyt wesoło. Mężczyzna poszedł do sąsiada, Polaka mieszkającego piętro wyżej, by się z nim rozmówić, ponieważ nasz rodak zachowywał się zbyt głośno. Mniej więcej w tym samym czasie teść Polaka z pierwszego piętra, wraz z jeszcze jednym naszym rodakiem, szukali Holendra, podejrzewając, iż to on wybił okno w mieszkaniu przybysza znad Wisły, rzucając przez nie kamieniem.

 

Bójka

Sytuacja była więc bardzo napięta. Obie rozjuszone i poirytowane sytuacją strony spotkały się przed domem. Tam doszło do bójki, która zakończyła się ogromnym hukiem. Hukiem broni palnej, którą posiadał Holender i z której strzelił do teścia sąsiada z góry, trafiając go w biodro. Skąd autochton miał broń? Jak zeznał przed sądem, kupił ją właśnie z racji problemów z polskimi sąsiadami. Mężczyzna miał już korzystać z niej, gdy odstraszał nią Polaków. Wskazywał, iż migranci już kiedyś chcieli zaatakować i wedrzeć się do jego mieszkania, kopiąc w drzwi wejściowe. Dlaczego zaś strzeli podczas szarpaniny do człowieka ciężko go raniąc? Jak stwierdził, to był wypadek, a pistolet strzelił sam.

Proces

Prokurator nie wierzy jednak w żadne słowo Holendra. Możliwe, że Polscy sąsiedzi nie należeli do najlepszych pod słońcem, ale to nie jest powód, by otwierać do nich ogień. Oskarżyciel, wskazując na wynik śledztwa, stwierdza jednoznacznie, iż to Holender był agresorem podczas całej tej awantury i to on nie był w stanie kontrolować swoich emocji. Zdaniem więc prokuratury broń nie wystrzeliła sama, a mieszkaniec Niderlandów w szale pociągnął za spust.

 

Wyrok

W efekcie oskarżyciel wskazuje, iż K. jest winny usiłowania zabójstwa teścia Polaka. Strzał mógł bowiem z łatwością trafić w tętnice w nodze. Gdyby kula przeszła kilka centymetrów w inną stronę, ranny mężczyzna wykrwawiłby się w kilkadziesiąt sekund.  Podobnie sprawę rozpatrzył sąd. Przyznał on rację oskarżycielowi i zgodził się z jego żądaniem kary. W efekcie Holender spędzi 3,5 roku za kratami.