Hagę czeka kolejny paraliż?
Na Malieveld w Hadze jeszcze nie odrosła trawa zaorana kołami setek traktorów, a już wkrótce może jej niedobitki zostaną rozgniecione przez ciężki sprzęt budowlany. Wiele wskazuje bowiem na to, iż po protestach rolników przyszedł czas na demonstracje niezadowolonych przedstawicieli branży budowlanej.
Haga już niedługo może stać się areną masowych protestów firm z branży budowlanej. Wezwanie do wyruszenia, do politycznej stolicy Holandii wystosowała niedawno fundacja Grond In Verzet. Jej zarząd chce w ten sposób zademonstrować 30 października, iż również budowlańcy nie zgadzają się z obecną polityką władz. Chociaż do daty planowanego protestu zostało jeszcze 8 dni, to już teraz wiadomo, iż apel cieszy się bardzo dużą popularnością i być może pod koniec października Hagę odwiedzą użytkownicy dźwigów, koparek i wywrotek.
Azot
Tak jak w przypadku protestujących rolników, również w przypadku branży budowlanej ogromne zastrzeżenia budzi ustawa azotowa. Jej surowe prawo bardzo poważnie uderzyło w ten sektor gospodarki. Ustawa azotowa wstrzymała nie tylko najcięższe roboty budowlane, ale i prace developerskie. Niepowstające budynki to również brak pracy dla setek firm podwykonawców z branży wykończeniowej, elektryków, architektów wnętrz itp. Wszyscy oni cierpią z racji ostrych, ich zdaniem nieprzemyślanych, norm.
Grunt to dobry grunt
Problemem dla branży budowlanej stały się również regulacje związane z gruntem. Wszystko przez tak zwane przepisy PFAS. Nazwa ta pochodzi od substancji poli i perfluoroalkilowych, których to grupa składa się z około 6 tysięcy substancji. Około 1500 z nich jest zaś rakotwórcza. O co więc w tym wszystkim chodzi? Jeśli podczas budowy należy z jakichś poziomów wywieźć ziemię, np. wykopaną z miejsca fundamentu, musi zostać ona poddana badaniu. Jeśli okaże się, iż w kilogramowej próbce znajdzie się więcej niż 0,1 mikrograma jednej z substancji z listy PFAS, ziemi tej nie można wywieźć w miejsce, gdzie znajduje się czysta (niezawierająca PFAS gleba). W założeniu projekt ten ma chronić ziemię przed skażeniem. W praktyce jednak okazuje się, że bardzo dużo gleby w Holandii, zwłaszcza w obszarach zurbanizowanych jest zanieczyszczona. To zaś powoduje, iż sektor budowlany nie ma gdzie wywieźć ziemi, co dodatkowo opóźnia lub czasem nawet wstrzymuje prace budowlane.
Normalna praca
Klaas Kooiker, przewodniczący Grond In Verzet mówi, iż nie chce, by budowlańcy zatruwali Holandię. Chce jednak, by władza i organizacje proekologiczne podeszły do sprawy rzeczowo i wysłuchały argumentów drugiej strony. Ponadto zapowiada, iż daleki jest od tego, co zrobili rolnicy. Owszem na Malieveld mogą pojawić się maszyny budowlane, ale przyjadą one raczej na lawetach i będą elementem „wystroju” niż formą nacisku paraliżującą krajowe drogi. Sektor budowlany nie chce bowiem rozgniewać społeczeństwa, z którego zamówień w dużej części się utrzymuje.