Grzywna za dobry uczynek

Mówi się, że Polska jest krajem absurdów. Poniższe wydarzenia każą jednak sądzić, iż również Holendrzy mają w sobie nutkę naszego „administracyjnego szaleństwa”.


Dobrymi chęciami jest wybrukowane piekło urzędnika

Jakiś czas temu wspominaliśmy o wspaniałej akcji, w ramach której tysiące Holendrów sprzątało swoją okolicę. W akcji tej bierze udział również już od 6 lat grupa nurków z Amsterdamu. Postanowili oni połączyć swoją pasję ze zrobieniem czegoś dobrego dla wspólnoty. W efekcie zdecydowali się więc by założyć akwalungi i zejść w wody Sloterplas w Amsterdamie, by nie tylko popływać, ale również posprzątać dno z zalegających tam śmieci, które ludzie wyrzucają ze znajdującego się nieopodal mostu.

Owocne działania

Zejście pod wodę grupy nurków okazało się sporym sukcesem, nie tylko marketingowym, pokazujący, że Holendrzy sprzątają wszędzie, ale i realnym. Nurkowie co chwilę wynurzali się z mętnej toni z ramą od roweru, starym wózkiem na zakupy, czy pordzewiałymi drzwiami od samochodu. Dużych ilości puszek, butelek i plastików po chwili nawet już nikt nie liczył. Akcja trwała więc w najlepsze, nurkowie świetnie się bawili, aż w pewnym momencie podpłynęła do zespołu żółto czarna łódka.

Kontrola Waternetu

Na łodzi znajdowali się funkcjonariusze Waternetu, czyli czegoś, co w Polsce można by porównać do policji rzecznej z częścią uprawnień typowo administracyjnych. Kontrolerom bardzo spodobał się pomysł oczyszczania dna ze śmieci, pochwalili nurków, a potem oświadczli, iż zostaną oni ukarani grzywną w wysokości 1500 euro, za swoje działania, a cała akcja powinna zostać jak najszybciej zakończona.

Kraj absurdu

Cała sytuacja wydaje się dość absurdalna. Nurkowie biorą udział w zorganizowanej akcji, są chwaleni, a zaraz potem otrzymują wysoka grzywnę. Czemu? Zdaniem Waternetu nie zachowali oni odpowiednich środków bezpieczeństwa. Miejsce nurkowania znajdowało się na szlaku wodnym i powinno być dużo lepiej oznaczone. Ponadto kierujący zespołem nurkowym nie miał bezpośredniego kontaktu z działającym w wodzie zespołem. Płetwonurkowie odpierają te zarzutu. Twierdząc, iż kontakt jest niezbędny tylko wtedy, gdy wykonuje się prace pod wodą, np. spawa kable, sprzątanie i działanie przeprowadzane przez nich nie miało związku z typową pracą zarobową i nie podchodzi to pod przepisy BHP. Niemniej jednak kierownik zespołu przyznaje, że boja z flagą miała zbyt małe rozmiary. Powinna być o kilkanaście centymetrów szersza i dłuższa. To „niedopatrzenie” faktycznie było przeoczone z premedytacją, ponieważ często właśnie ogromna flaga nurkowa powoduje, że wiele jednostek podpływa z ciekawości w to miejsce, powodując paradoksalnie jeszcze większe zagrożenie dla nurków.

W odpowiedzi na to tłumaczenie, Waternet umieścił w sieci również swoje wyjaśnienia, dlaczego podjął takie, a nie inne działania. Sprawa jest więc rozwojowa.

Nieoczekiwany skutek

Prawo i przepisy to jedno, brak wyrozumiałości dla ludzi, którzy robią coś dobrego dla wspólnoty to drugie. Tak pomyślało wielu Holendrów, którzy dowiedzieli się o całym zajściu. Na portalach społecznościowych ukarany zespół otrzymał wielkie wsparcie od zwykłych obywateli. W internecie rozpoczęła się również zbiórka środków na poczet ewentualnej kary, jeśli służby nie poprzestaną na samym upomnieniu. W końcu też, dzięki rozgłosowi całej sprawy, wielu Holendrów zdało sobie sprawę, że dbać o czystość trzeba nie tylko na skwerach i parkach, ale również w przypadku ogromnej ilości cieków wodnych znajdujących się w tym kraju pod wodą. To zaś ma dużo większą wartość niż ewentualny mandat.