Gmina nie czeka, działa. Miasto spłaca długi swoich mieszkańców

holenderskie gminy grożą strajkiem

Mówi się, iż liczą się czyny nie słowa. Stwierdzenie to wzięli sobie do serca urzędnicy gminy Rotterdam. Samorządowcy zdecydowali się spłacić długi 50 poszkodowanym, którzy zostali pokrzywdzeni przez Belastingdienst. Miasto zrobi to na długo przed tym zanim zrobi to rząd. Ponadto urzędnicy zapowiadają, iż owe 50 osób to dopiero początek. Docelowo Rotterdam chce ulżyć 400 ofiarom skarbówki.

20 kwietnia odchodząca sekretarz stanu zajmująca się kwestią zasiłków w Królestwie Niderlandów zapowiedziała, iż rząd (a więc pośrednio wszyscy podatnicy), weźmie na siebie długi ponad 900 rodzin poszkodowanych w głośnej aferze zwrotu zasiłków na dziecko. Wcześniej gabinet ogłosił, iż umorzy publiczne zadłużenie poszkodowanym w aferze Belastingdienst. W efekcie niektórzy z poszkodowanych nie będą musieli wydawać nawet 30 tysięcy euro i więcej na spłatę nie swoich błędów.  W ten sposób rząd zdecydował się umorzyć zadłużenie powstałe na poziomie samorządów (np. czynsz, opłaty za śmieci, media), a także rozpoczął działania mające na celu uregulowanie kosztów prywatnych. W tym drugim przypadku chodzi o opłacenie kosztów kredytów, jakie rodziny wzięły w prywatnych bankach, by spłacić skarbówkę.

Hej zróbmy coś z tym

Wszystko to jednak, zdaniem samorządowców z Rotterdamu, odbywa się zdecydowanie zbyt długo. W urzędzie padło więc jedno, znaczące pytanie. Dlaczego, by samemu, nie pomóc tym rodzinom. W efekcie gmina zdecydowała się działać. Zamiast czekać na rządowe porozumienia między sekretarzem stanu a wierzycielami po prostu zdecydowało się wyzerować zadłużenie początkowo 50 ofiarom urzędu skarbowego.

Działania w praktyce

Jak postanowili, tak też zrobili, a właściwie będą robić. Od jutra (poniedziałek 10 maja), rozpocznie się procedura spłaty zadłużenia. Wierzyciele będą otrzymywać kwotę, którą wcześniej ustalono z gminą, i która odpowiada wysokości zadłużenia poszkodowanych mieszkańców regionu. W efekcie wszystkie środki finansowe, które już wpłaciły ofiary machlojek Belastingdienst zostaną zwrócone na ich konta. Mowa tu nie tylko o samej kwocie pożyczki, ale też oprocentowaniu i kosztach związanych z jej uzyskaniem. Wszystko potrwa raptem kilka dni, a nie miesięcy jak w przypadku działań rządu.
Gdy zaś władze centralne w końcu przygotują pieniądze na wypłatę świadczeń, zamiast przekazać je ofiarom, przekażą je samorządowi. Oczywiście chodzi tylko o kwestię długu. Kwota zadośćuczynienia trafi na konta ofiar.

Więcej poszkodowanych

Obecnie mowa o 50 poszkodowanych. Do władz Rotterdamu po pomoc zgłaszają się jednak ciągle nowe rodziny. W efekcie samorządowcy szacują, iż podobna forma pomocy obejmie jeszcze 200, może 350 osób, które pomyślnie przejdą cały proces kwalifikacyjny do uzyskania wsparcia. Rodziny muszą bowiem udowodnić, iż zostały pokrzywdzone przez Belastingdienst i że pożyczki, jakie wzięli poszły na spłatę zadłużenia, a nie np. na nowy telewizor lub samochód.

Brak pomysłów

Rotterdam stara pomóc się jak może. Co zaś robi obecnie rząd. Najnowsze informacje od sekretarza stanu wskazują, iż nie znaleziono jeszcze rozwiązania uwzględniającego wszystkie problemy ofiar poszkodowanych przez fiskus. Okazuje się bowiem, iż w niektórych przypadkach, by spłacić długi, ludzie musieli wyprzedawać majątek firm. Dochodziło do upadłości. To zaś oznacza, iż rząd nie tylko musi oddać za długi, ale również za straty poniesione przez zakończenie działalności. Ich wyliczenie w dobie kryzysu gospodarczego, wydaje się zadaniem zaś wręcz niemożliwym.