Głupi wypadek i koniec marzeń o maratońskim medalu
W sobotę na Olimpiadzie w Paryżu odbywał się bieg na dystansie maratońskim. Holender Abdi Nageeye podczas tych zawodów przekreślił sobie szansę na zajęcie dobrej lokaty kontuzją. Kontuzją, która przytrafiła mu się jednak w tak absurdalnej sytuacji, iż niestety zapamięta ją chyba do końca życia.
Ostatnia prosta
Zawodnik Królestwa Niderlandów nie był na pierwszym miejscu. Trzymał się jednak na czele stawki. Na 1,5 kilometra przed metą Holender postanowił jednak się poddać i zejść z trasy wyścigu, pojawiając się na mecie, zanim przebył cały dystans. Najlepszy maratończyk z krainy tulipanów nie widział innego wyjścia. Był w takim stanie, iż postanowił odpuścić. Dlaczego?
Rezygnacja
Holender mówi, iż byłby w stanie dotrzeć do mety, ale nie chciał robić tego sobie i kibicom, którzy go dopingowali. "Od 37. kilometra mogłem już tylko truchtać, kulejąc. Wtedy mój wyścig się skończył" powiedział 35-letni Nageeye reporterom Nu.nl. "To byłoby okropne przekroczyć linię mety w ten sposób. Nie mogłem tego znieść, przy całej tej publiczności."
Sportowiec w wywiadzie nie ukrywał, iż czół wielki zawód i było mu wstyd. "Więc naprawdę wślizgnąłem się tutaj inną drogą. Nawet ukryłem swój numer startowy, ponieważ wiele osób chciało robić zdjęcia. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale bardzo się wstydziłem" – dodał.
Wstyd?
Holender, który 4 lata temu zdobył srebrny olimpijski medal, powinien doskonale wiedzieć, iż kontuzja to nie powód do wstydu. Ta może przytrafić się każdemu. Wielu czołowych sportowców ma w swojej karierze takie sytuacje, w których po prostu organizm nagle i brutalnie mówił dość, nie tyle opadając z sił, ale dosłownie się psując. Problemem dla zawodnika nie była jednak sama kontuzja, a to jak się jej nabawił.
Wypadek
Holender po 20 kilometrze ruszył w kierunku stacji z napojami, by uzupełnić płyny i elektrolity. Tam doszło do sytuacji, w której legły w gruzach jego marzenia o medalu. Zderzył się tam bowiem z innym zawodnikiem, biegaczem z Kenii. „On wracał po odebraniu napoju, a ja byłem w drodze do punktu,” opowiada Nageeye, „Próbowałem go jeszcze ominąć, ale nasze biodra się zderzyły”.
Głupi wypadek w bardzo głupim miejscu, w momencie, w którym praktycznie nie rozgrywała się żadna walka o pozycje.
Skutki
Samo uderzenie nie było może zbyt silne, dla nabrzmiałego od wysiłku mięśnia to wystarczyło. „Od tego momentu czułem, że nie mogę już przyspieszyć. Szczególnie zbiegi były bardzo bolesne. To było jakby gwoździe wbijały się w moje biodro. Wtedy walczysz już nie z przeciwnikami, ale ze swoim własnym ciałem, zamiast starać się dogonić czołówkę wyścigu” – powiedział sportowiec, który na 35-kilometrze był jeszcze na 10 pozycji. Holender jeszcze walczył, ale ból zaczął coraz bardziej narastać i w końcu mężczyzna zdecydował, że nie będzie ryzykował zdrowiem. Poddał się.
Źródło: Nu.nl