Fajerwerki eksplodowały mu w twarz

Fajerwerki eksplodowały mu w twarz

Co roku ostrzegamy Państwa przed fajerwerkami kupowanymi gdzieś z niepewnego źródła, sprzedawanymi z bagażnika samochodu czy torby sportowej handlarza na ulicy. Owszem taka pirotechnika jest tańsza, często również potrafi dawać lepsze efekty, ale jest też śmiertelnie niebezpieczna. Przekonał się o tym 24-letni Holender i było to jego ostatnie doświadczenie w życiu.


Nielegalne fajerwerki

Do wypadku doszło w sobotę, około godziny 23:45, na Boerhaavestraat, w Ridderkerk. Młodemu mężczyźnie eksplodowały w twarz ciężkie, nielegalne fajerwerki. Ofiarę początkowo reanimowano na ulicy, następnie w stanie krytycznym trafiła na odział intensywnej terapii pobliskiego szpitala. Tam niestety poszkodowany zmarł z racji odniesionych obrażeń.

 

Aresztowanie

Gdy na miejsce przybyła policja i pogotowie obok ofiary znajdował się 29-latek z Alblasserdam. Człowiek ten został zatrzymany za odpalanie nielegalnych fajerwerków. Przy aresztowanym znaleziono również tego typu pirotechnikę.
To jednak nie było jedyne aresztowanie w tej sprawie. Funkcjonariusze założyli kajdanki na ręce 62-latkowi z Ridderkerk. Czemu? Miał on utrudniać akcję ratunkową prowadzoną przez medyków. Jest to o tyle ciekawe, iż był to członek rodziny ofiary.
Obaj trafili na policyjny dołek, zostali jednak wypuszczeni po kilku godzinach. Jak przekazali policjanci, nadal traktowani są jako podejrzani.

 

Co się tak właściwie stało?

Co właściwie zaszło? Na to pytanie muszą odpowiedzieć policyjni śledczy. Obecnie przesłuchano świadków zdarzenia. Jak wskazuje policja, większość ich jest w szoku po tym, co się stało i co musieli oglądać. Policja zabezpieczyła też nagrania z kamer wykonane przez użytkowników, jak te uchwycone przez okoliczny monitoring, licząc, iż one pozwolą prześledzić bieg wydarzeń sekunda po sekundzie.

Niewybuch?

Najprawdopodobniej jednak stało się to, czego obawiali się policjanci i to przed czym Państwa ostrzegamy. Ofiara kupiła tanie, sprowadzone z Azji, fajerwerki bez odpowiednich atestów. Środki już same w sobie niebezpieczne, nie były odpalane elektrycznie a normalnie, jak zwykłe fajerwerki. Być może lont lub opóźniacz był za krótki i ładunek wybuchł, kiedy 24-latek nie zdążył go jeszcze odłożyć. Ładunek mógł  też zadziałać ze zbyt dużym opóźnieniem i eksplodować, gdy ofiara schyliła się zobaczyć, dlaczego nie doszło do zapłonu.
Obojętne jednak co by się nie stało, efekt jest tragiczny w swoich skutkach.

 

Źródło:  Ad.nl