Energetycy boją się elektrycznych samochodów

Energetycy boją się elektrycznych samochodów

 Na holenderskim rynku pojawia się coraz więcej samochodów elektrycznych. W ciągu minionego roku popyt na hybrydy i pełne elektryki wzrósł o ponad 43%. W efekcie, po niderlandzkich drogach jeździ łącznie 292 630 tych pojazdów. Ekolodzy skaczą więc z radości. Optymizmu tego nie podzielają jednak energetycy. Jeśli docelowo tamtejsi kierowcy przesiądą się na tego typu pojazdy i w kraju pojawi się 8,7 miliona tych samochodów, to sieć energetyczna po prostu sobie nie poradzi z tak dużym zapotrzebowaniem na prąd.

Mówi się A, trzeba więc powiedzieć B

Ekolodzy, rząd czy organizacje pozarządowe apelują o przesiadkę na samochody nisko lub bezemisyjne. Wszystko po to, by ratować środowisko naturalne. To szczytna idea. Mało kto jednak patrzy na tę sprawę szerzej. Same samochody to bowiem tylko przysłowiowy wierzchołek góry lodowej. Co bardziej zapobiegliwi wskazują, iż w kraju będzie trzeba znacząco rozbudować sieć punktów do ładowania tego typu pojazdów. To prawda. Stacje ładujące powinny opleść Niderlandy gęstą siatką tak, by każdy mógł, idąc do pracy, czy sklepu załadować akumulator w swoim pojeździe. Mało kto jednak zwraca uwagę na to, o czym zaczęli alarmować energetycy.

 

Sieć nie wytrzyma

Ludzie zapominają bowiem, iż aby w gniazdku, niezależnie czy w tym w domu, czy w punkcie ładowania pojazdów, był prąd, to ten musi dotrzeć tam za pomocą sieci energetycznej. Ta zaś ma pewną określoną przepustowość, określone obciążenie, które może wytrzymać. Dlatego też już teraz energetycy biją na alarm, iż jeśli w kraju cały zapał, inicjatywa i środki finansowe pójdą tylko w stronę pojazdów, to może się okazać, iż w pewnym momencie w wielu miejscach auta te nie będą nadawać się do użytku. Czemu? Ponieważ będą stać rozładowane. Przejście z benzyny na energię elektryczną spowoduje dużo większe obciążenie sieci energetycznej, która mówiąc kolokwialnie, może się „zapchać”, nie będąc w stanie obsłużyć wszystkich odbiorców, którzy, np. ładują samochody na swoich podwórkach. Przepustowość może okazać się za mała w stosunku do zapotrzebowania.

To już się dzieje

Sytuacja, w której zabraknie prądu w kontakcie, wydaje się wręcz niemożliwa. Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej ponura. Już teraz na niektórych niderlandzkich wsiach energetycy nie pozwalają na przyłączenie farmerom dużych grup paneli słonecznych, ponieważ w letni dzień mogą one wyprodukować nagle tyle energii, iż sieć zostanie przeciążona i dojdzie do awarii.

 

Niezbędna modernizacja

Dlatego też już teraz należy zacząć jak najszybciej modernizować sieć energetyczną w Królestwie Niderlandów. Oprócz samych linii przesyłowych będzie trzeba również zwiększyć wydajność już istniejących elektrowni lub postawiać nowe. Wstępne szacunki wskazują, iż gdy Holendrzy przesiądą się na elektryczne auta zapotrzebowanie na energię wzroście o 25 miliardów kilowatogodzin energii elektrycznej rocznie. Jest to mniej więcej tyle, ile zużywają wszystkie gospodarstwa domowe w krainie tulipanów przez 365 dni. Energię tę trzeba zaś również wytworzyć w „zielony sposób”, inaczej cała ta idea i przesiadka na auta eklektyczne nie będzie mieć sensu. Jak więc widać Holendrzy mają jeszcze ogromną drogę do pokonania, jeśli chodzi o elektromobilność w swoim kraju.