eMates zablokowany w niderlandzkich więzieniach
Holenderscy więźniowie tracą jedną z możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Wszystko dlatego, iż zdaniem prokuratury istniały poważne obawy co do monitorowania tego systemu, przez co więźniowie mogli przesyłać i odbierać informacje, których nie powinni. W efekcie eMates zostaje wyłączony.
Holenderskie więzienia
Holenderskie zakłady karne dla ludzi z naszej części Europy są dość dużym zaskoczeniem. Więźniowie są zwykle osadzani w dwuosobowych celach, mających własną łazienkę. Mogą mieć w niej telewizor, konsolę do gier i wiele prywatnych przedmiotów. Wszystko to sprawia, iż niektórym cele bardziej przypominają pokoje w akademikach niźli miejsce kary. Jeśli zaś dodamy do tego darmowe posiłki, siłownie opiekę lekarską i psychologiczną, niektórzy śmieją się wręcz, iż nie opłaca się stamtąd wychodzić.
Na czym więc polega kara w holenderskim zakładzie karnym? Na ograniczeniu wolności w poruszaniu się i odosobnieniu poprzez zmniejszenie kontaktu ze światem zewnętrznym. Nie jest jednak tak, iż osadzony jest odcięty od społeczeństwa. Może on mieć widzenia (chociaż podczas epidemii było to mocno utrudnione), dzwonić czy też wysyłać maile. To znaczy w tym ostatnim przypadku mógł jeszcze parę dni temu. Obecnie możliwość ta została im odebrana.
eMates
Więźniowie oczywiście nie mieli dostępu do internetu. Nie mieli więc możliwości korzystania z klasycznej poczty internetowej. Zamiast tego w holenderskich zakładach karnych istniał system eMates. Na czym on polegał? Więzień otrzymywał wiadomość na swojego maila. Ta była sprawdzana przez strażników i drukowana. Następnie trafiała do osadzonego, który odpisywał na nią na kartce papieru, odpowiedź skanowano i odsyłano do adresata.
System ten zaczął jednak budzić poważne wątpliwości prokuratury, która w końcu wywarła taki wpływ na Służbę Instytucji Sądowych (DJI), iż ta zawiesiła jego działanie.
Co nie działa
Co było głównym powodem wstrzymania jej działania? Jak wskazuje prokuratura operatorzy eMates i DJI nie podpisały stosownych umów dotyczących korzystania z usługi. Nie było między innymi wglądu do systemu. Nie było też pewne, czy aplikacja spełnia wymogi prawne dotyczące przetwarzania danych osobowych. To jednak był najmniejszy problem.
Jak donosi prokuratura, każdy więzień mógł dziennie otrzymywać dziesiątki wiadomości. Nie było żadnych limitów. W skali kraju mówiono o 200 000 wiadomości rocznie. Wiadomości, które miały być nie zawsze poddawane odpowiedniej kontroli. Dochodziło więc do sytuacji, w których przestępca kontynuował swą przestępczą działalność z wnętrza więzienia.
Na chwilę obecną nie wiadomo, czy i kiedy system wznowi działanie. Osadzonym pozostaje więc tylko zwykła poczta, telefon i widzenia.
Źródło: Nu.nl