Eksmisja bezdomnych migrantów w Geldrop-Mierlo

Nie mają nic, ale dla władz to „nic”, to wciąż zbyt wiele. Samorządowcy z gminy Geldrop-Mierlo postanowili zrównać z ziemią prowizoryczne chaty, jakie postawili bezdomni w tamtejszym lesie. Jeśli lokatorzy- bezrobotni migranci, w tym nasz rodak, stawią opór temu działaniu, będą mieć problemy z prawem. Jeśli zaś wrócą na gruzy swojego domu, by zacząć od nowa, czekać ich będzie grzywna.

W lesie znajdującym się w gminie Geldrop i Mierlo mieszka (co najmniej) dwójka migrantów. Jeden z nich to nasz rodak, drugi to Łotysz. Oboje stworzyli sobie w leśnej głuszy schronienia. By je postawić, wykorzystali mech, gałęzie, igliwie oraz to, co udało im się znaleźć w mieście na śmietnikach.  Życie to wielu nazwałoby egzystencją poniżej granicy ubóstwa, ale przybysze z naszej części Europy się nie poddawali. W stworzonych przez siebie szałasach mieszkali przez ostatnie siedem miesięcy, żywiąc się tym, co uda im się znaleźć na śmietnikach przy supermarketach, które wyrzucają przeterminowaną, popsutą żywność. Ludzie ci nie byli namolni, nie atakowali lokalnych mieszkańców, nie żerowali na opiece społecznej, nie żebrali pod kościołem.

 

Nie pasuje

Mimo to jednak samorządowcom nie podobało się to, iż na ich terenie znajdują się bezdomni. Być może nie pasowało im to do idyllicznego wizerunku ich regionu. W efekcie funkcjonariusze BOA odwiedzili w środę wspominaną dwójkę, by poinformować ich o tym, że muszą opuścić las, a ich domostwa, które z takim trudem wznieśli, zostaną zniszczone. Oficerowie nie spotkali się z bezdomnymi. W efekcie w chatach znaleziono jedynie pismo nakazujące wyniesienie się najpóźniej do minionego piątku.

 

Problemy

Gmina wskazuje na utrapienie z bezdomnymi. W ubiegłym roku burmistrz od swoich mieszkańców otrzymał 8 razy doniesienie o mężczyznach nielegalnie obozujących w lesie. Możliwe, iż była to opisywana tu dwójka. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, iż na przestrzeni roku w rejonie tym pojawiali się również inni kloszardzi. W efekcie władze interweniowały. Trzykrotnie przeganiali z szałasów bezdomnych. Ci jednak wracali. Doprowadziło to do tego, że jeden z nich został nawet złapany i siłą zabrany na komendę, by tam ukracać go kilkoma grzywnami. Jak można jednak się domyśleć, dużo to nie dało. Ludzie ci nie mają bowiem nic, z czego mogliby zapłacić?

Wyrzucić jak śmieci

Gmina, wyrzucając bezdomnych i niszcząc ich szałasy, chce pozbyć się problemu. Władze wskazują przy tym, iż mają czyste sumienie. „Eksmitowani” mogą bowiem udać się do organizacji Springplank040, która zapewnia pomoc społeczną w Eindhoven. Tam znajdą schronienie na 14 dni. A potem? Potem czeka ich powrót na ulicę.  Europejscy migranci zarobkowi nie są uprawnieni do pomocy społecznej w Holandii, jeśli nie są zarejestrowani. Gdy tracą pracę i dom, muszą po prostu wrócić do swojego kraju. Jeśli tego nie zrobią, to jest ich problem. Na własne życzenie trafiają poza nawias społeczeństwa.

 

Światełko w tunelu

Historia ta jednak nie kończy się tak tragicznie jak może się wydawać. Sprawę bezdomnych nagłośniło AD. Holenderscy dziennikarze najpierw opisali życie migrantów w lecie. Później zaś alarmowali o decyzji władz dotyczącej eksmisji. To zaś sprawiło, że pomoc mężczyznom zaproponowała jedna z agencji pracy, która chce zaprosić bezdomnych na rozmowę kwalifikacyjną. Jeśli migranci ja przejdą, otrzymają nie tylko pracę, ale i dach nad głową.