Dyskryminujesz? Nie pracujesz!

Zaledwie parę dni temu Niderlandy obiegły wyniki badania pokazującego, jak bardzo dyskryminacyjne działają holenderskie firmy, a już gminy chcą przeciw temu działać. Amsterdam bada możliwości prawne pozwalające organom miasta wykluczać z przetargów spółki stosujące nierówne normy wobec swoich pracowników.

Polityka różnorodności

To jednak nie wszystko amsterdamski samorząd chciałby żądać od firm, z którymi współpracuje, by te prowadziły politykę różnorodności. Wszystko to nakreślono w planie prac dotyczących odejścia od wszelkich przejawów dyskryminacji w pracy. Za projektem tym stoi radca Rutger Groot Wassink. Urzędnik proponuje szereg środków i zasad działania władz miejskich, które miałyby pomóc w walce z dyskryminacją w miejscu pracy w odniesieniu do firm, które działają na obszarze gminy, wykonują dla niej prace lub stają do przetargów.

Otwartość dla ludzi

Oprócz wspomnianego mechanizmu wykluczania z przetargów, władze chcą otworzyć się również na wszelkie podejrzenia mówiące o dyskryminacji. W tym celu urzędnicy planują wyjść do pracowników. Zrobią to, by osoby nie bały się zgłosić tego, iż są prześladowane z racji na wyznanie, narodowość lub orientację seksualną. W tym celu, oprócz specjalnego przeszkolenia większej liczby urzędników, miasto zorganizuje również lokalną kampanię informacyjną. Reklamy w prasie radiu i telewizji mają pokazać wszystkim zagrożonym dyskryminacją ich prawa.

Dodatkowo lokalny samorząd zamierza zorganizować szereg szkoleń dla personelu kierowniczego i menedżerów amsterdamskich firm. Wszystko po to, by przełożeni potrafili odpowiednio rozpoznawać i reagować w momencie, gdy pojawia się dyskryminacja na linii pracownik - pracownik.

 

Czy procedura antydyskryminacyjna zamieni się w Amsterdamie w patologię, w której pracodawca będzie wolał zatrudnić migranta bez wykształcenia, zamiast eksperta z Holandii lub Polski, tylko po to by nie stracić kontraktu?

Belka w oku

Oprócz wymienionych wyżej mechanizmów miasto zapowiada również korzystanie z „tajemniczego klienta”, który będzie sprawdzał działania poszczególnych firm i ich podejście do grup mniejszościowych. W tym celu samorząd rozpoczął współpracę z organizacjami Doetank Peer i Artikel 1. Co ciekawe, firmy te mają sprawdzać nie tylko przedsiębiorstwa, ale również sam urząd. Wszystko po to, by również władze regionu mogły podnosić swoje standardy i walczyć z nierównym traktowaniem w swoich szeregach.

Równouprawnienie czy paranoja?

Ponadto władze Amsterdamu przeprowadzają test podobny do tego, jaki wykonali naukowcy kilka dni temu. Samorządowcy wysłali 40 identycznych CV do firm stażowych ze swojego regionu, działających w różnych sektorach gospodarki. CV różniły się praktycznie tylko i wyłącznie nazwiskiem i pochodzeniem aplikanta. Przedsiębiorstwa, zapraszające na rozmowę osobę europejskiego pochodzenia, trafią na urzędniczy „dywanik”. Będą się musiały wytłumaczyć czemu akurat Holender, Europejczyk, a nie migrant z Afryki czy Azji. To działanie w nie podoba się jednak wielu biznesmenom. Niektórzy uważają nawet, że jest to tak zwana „dyskryminacja pozytywna”, przez którą wiele firm będzie bało się zatrudnić holenderskich/polskich/niemieckich fachowców. Przedsiębiorcy zostaną tym samym zmuszeni do wybrania gorzej wykwalifikowanych obcokrajowców, tylko po to, by nie zostać posądzonym o dyskryminację i nie stracić często milionowych kontraktów.