Dyskrecja niezapewniona
Panie i panowie korzystający z usług kobiet lub mężczyzn do towarzystwa liczą zwykle na pełną dyskrecję. Nie każdy lubi się bowiem chwalić, iż korzysta z usług tej branży. Nie każdy też chce, by dowiedziała się o tym jego druga połówka. Na dyskrecji tej chcą zarobić przestępcy. Od przełomu roku wielu klientów stało się ofiarami wymuszeń. W efekcie wizyta u prostytutki okazała się o wiele droższa, niż początkowo sądzili.
Chęć zysku, czy zawodowa lojalność?
Jak wskazują przedstawiciele branży usług seksualnych, od końca zeszłego roku zaczęli oni otrzymywać wiadomości od półświatka. Przestępcy zwracali się do nich z ofertą kupna numerów swoich klientek, klientów. Ludzie oferowali kobietom i mężczyznom z tej branży 300 euro za 1000 numerów telefonów, które się z nim/nią kontaktowały. Większość prostytutek i żigolaków odmawia takiej współpracy. Renoma w branży to bowiem rzecz bardzo ważna. Buduje się ją zaś nie tylko jakością wykonywanych usług, ale i dyskrecja. Wielu pracowników sexbiznesu uważa, iż gdyby „zdradzili swoich klientów” przekazując w ten sposób dane, mogliby zapomnieć o dalszej pracy w zawodzie. Kto bowiem poszedłby do osoby, która przekazała dalej jego dane. Dyskrecja w tym zawodzie jest bowiem wszystkim.
Wiadomość
Okazuje się jednak, iż nie wszyscy są tacy święci. Coraz więcej mężczyzn, którzy skorzystali z usług sekspracowników, otrzymuje wiadomości, z których jasno wynika, iż wysyłający wiedzą, iż korzystali z usług prostytutek i za milczenie życzą sobie powyżej 1000 euro w kryptowalucie. Inaczej informacje o płatnych schadzkach odbiorcy wiadomości zostaną upublicznione.
Jak wskazuje policja działanie to, to zwykłe wymuszenie, szantaż i jest to przestępstwo, które będzie bezwzględnie ścigane. Funkcjonariusze potwierdzają, iż otrzymali już kilka doniesień i prowadzą działania w tej sprawie.
Nie ma się czego obawiać
Jak wskazuje policja, jeśli ktoś dostanie taką wiadomość, powinien zgłosić się do najbliższej komendy. Nie musi się on bowiem obawiać ewentualnego upublicznienia danych. Wstępne śledztwo w tej sprawie wskazuje, iż przestępcy nie dysponują niczym innym jak tylko numerem telefonu. Nie wiedzą, do kogo on należy, nie mają nagrań z ewentualnych „zabaw”. Można więc powiedzieć, iż wysyłają te wiadomości na ślepo, licząc iż „kochający mężowie/ kochające żony” dadzą się złapać na to i zapłacą.
Źródło: pointer.kro-ncrv.nl