Dyrektor odchodzi, chaos pozostaje
W czwartek dyrektor generalny portu lotniczego w Schiphol, Dick Benschop, zrezygnował ze swojego stanowiska. Szef lotniska oficjalnie zdecydował się zakończyć swoją przygodę z tym miejscem. Benschop odchodzi w momencie, w którym port pogrążony jest w kryzysie, a w halach odlotów panuje chaos. Kto będzie chciał go zastąpić?
Na to pytanie jeszcze nie ma odpowiedzi. Dlatego też Dick Benschop, mimo iż w ostatnim czasie pokazał, iż nie potrafił poradzić sobie z kryzysem, nadal oficjalnie pozostanie na stanowisku. Ma je piastować do momentu, aż zarząd znajdzie następcę na jego miejsce. Pytanie, czy szybko pojawi się ktoś, kto będzie chciał przynajmniej spróbować ogarnąć bałagan, jaki panuje na Schiphol.
Brak przygotowania
Największy port lotniczy w Holandii okazał się bowiem całkowicie nieprzygotowany do tegorocznego sezonu. Już praktycznie od majowego długiego weekendu stało się jasne, iż redukcje etatów podczas pandemii poszły zbyt daleko i w porcie nie ma kto pracować.
Chaos
Braki personelu doprowadziły do chaosu. W szczycie sezonu ludzie stali w długich kolejkach sięgających swoim końcem daleko za hale odlotów. To powodowało poważne straty dla lotniska. Ludzie bowiem przybywali punktualnie, stawiali się dwie godziny wcześniej, mimo to, z racji niedoboru pracowników, nie udało im się zdążyć na lot i wybrać się, np. na wakacje. Obecnie sądy rozpatrują dziesiątki spraw o odszkodowanie. Sytuacja była na tyle krytyczna, iż doszło nawet do tego, że władze portu musiały negocjować z liniami lotniczymi redukcję połączeń, by całkowicie nie „zatkać” lotniska. Osobnym tematem są zaś bagaże. Części pasażerów udało się polecieć, ale bez swoich bagaży, tych bowiem nie udało się załadować na czas.
W pewnym momencie Schiphol wydał nawet oficjalny komunikat do pasażerów tranzytowych, mających przesiadkę pod Amsterdamem, by ci nie brali bagaży, ponieważ obsługa na płycie lotniska i tak nie zdąży ich przepakować, więc nie polecą dalej z nimi.
Problematyczna jesień
Wydawało się, iż sytuacja unormuje się wraz z końcem wakacji. Władze portu ogłosiły bowiem, iż zatrudniają nowych pracowników, a liczba podróżnych po wakacyjnym szczycie się zmniejsza. Mimo to jednak w tym tygodniu pasażerowie znów musieli ustawić się w długim ogonku na dworze i znów trzeba było odwołać część lotów.
Mijają więc miesiące, a sytuacja się nie poprawia. W efekcie „poleciały głowy”. Pytanie jednak kto będzie chciał teraz zaryzykować karierą, by spróbować ogarnąć ten chaos. Chaos, który coraz częściej skłania do tego, by zastanowić się, czy na stałe nie ograniczyć liczby połączeń z Schiphol.
Źródło: Nu.nl