Duchowni w Amsterdamie uciekają przed Putinem i Cyrylem

Duchowni w Amsterdamie uciekają przed Putinem i Cyrylem

Jak straszny może być reżim dyktatora z Kremla? Trudno to jednoznacznie stwierdzić. Jego zła sława sprawia jednak, iż boją się go ludzie mieszkający nawet tysiące kilometrów od terytorium Rosji. Duchowni rosyjskiego, prawosławnego kościoła Świętego Mikołaja z Myry w Amsterdamie, postanowili opuścić swój kościół (w rozumieniu struktury hierarchicznej), ponieważ jak przekazali, czują się pod ogromną presją, nie tylko Patriarchy Cyryla i władzy kościelnej z Rosji, ale i samej Federacji oraz jej organów bezpieczeństwa. Kapłani chcą oddać swoją parafię opiece Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopola.

Kościół, a wojna

Papież Franciszek zaapelował wczoraj o zaprzestanie wojny na Ukrainie. Jego odpowiednik patriarcha Cyryl w rosyjskim kościele prawosławnym jest jednak innego zdania. On jak i (oficjalnie), całe prawosławne, rosyjskie duchowieństwo opowiadają się za wojną, która w ich mniemaniu ma nie tylko przynieść wielkość i zwycięstwo Rosji, ale również zapewnić jej dobrobyt i przepych. Wojna więc jest niejako obowiązkiem i dobry prawosławny wierny powinien w pełni ją popierać. Rosyjski kościół od wielu lat jest bowiem propagandową tubą Kremla ogłaszającą wszystko to, co chce Putin. Nie dziwi więc, iż popowie myślący inaczej nie są tam dopuszczani do głosu.

 

Kościół w Amsterdamie

Wielu Holendrów słysząc wypowiedzi rosyjskich duchownych, wskazuje, iż i oni są odpowiedzialni za tę wojnę i mają na swoich rękach krew kobiet i dzieci, które padają ofiarami rosyjskich zbrodni wojennych. Nie dziwi więc, iż na Kościele Św. Mikołaja w Amsterdamie pojawiły się „Z”, symbole wojsk okupacyjnych na Ukrainie. Jak kościół może popierać wojnę? Zapraszamy do zapoznania się z poniższym nagraniem jednego z kazań.

W matni

Środku tej całej awantury znalazło się zaś czterech duchownych z amsterdamskiego kościoła. Ludzie ci bowiem będąc daleko od Rosji, odważyli się myśleć inaczej. Duchowni jawnie sprzeciwili się wojnie na Ukrainie, zorganizowali nawet zbiórkę darów dla zaatakowanych przez swój naród Ukraińców. Jak można było się domyśleć, taka postawa wywołała wściekłość władz kościelnych w Moskwie. Doszło więc do ogromnej presji na duchownych. Ci jednak się nie poddali. Nie zmienili swojej antywojennej retoryki, pokazując, iż "Z" napisane na ich drzwiach to błąd.

Ucieczka

Widząc jednak, iż patriarchat moskiewski im nie daruje, co może oznaczać nawet interwencje rosyjskich służb, postanowili uciekać. Duchowni opuścili swój kościół i zgłosili się do Patriarchatu Ekumenicznego Konstantynopola, o włączenie do tej diecezji. Decyzję swoich kapłanów popiera w całości tamtejsza rada parafialna, w której skład wchodzą między innymi Rosjanie, Ukraińcy czy Białorusini, którzy wyemigrowali do Holandii i dla których również wojna na Ukrainie to barbarzyństwo. Jak jednak do tego podejdzie ogół wiernych? Za dwa tygodnie (26 marca) odbędzie się ogólne spotkanie parafialne, na którym to będą mogli wypowiedzieć się wszyscy wierni i zdecydować, czy również oni pójdą za swoimi kapłanami i zmienią patriarchat moskiewski na ten z Konstantynopola. Ten drugi zapowiedział już, że przyjmie wspólnotę z otwartymi rękami.
Co zrobi Moskwa? Patriarchat może zdecydować, aby wysłać do Amsterdamu politycznie poprawnych kapłanów, by zastąpili tych, którzy wypowiedzieli posłuszeństwo Cyrylowi. Wątpliwe jednak by za nowymi duchownymi poszli wierni. Ci bowiem doskonale wiedzą, że Jezus uczył miłosierdzia bliźniego, a nie gwałcenia kobiet, mordowania dzieci i niszczenia ich domów.

Źródło:  Nu.nl