Dognapping miejska legenda czy rzeczywistość w Holandii?

Dognapping miejska legenda czy rzeczywistość w Holandii?

Coraz więcej mieszkańców Holandii wskazuje na to, iż padło lub miało paść ofiarami nowego przestępstwa pod nazwą dognapping. Jak wskazują relacje świadków, oprawcami są obcokrajowcy. W proceder ten zamieszani są prawdopodobnie również Polacy. Czy jednak to prawda, czy tylko miejska legenda i samonakręcająca się spirala strachu?

Chwilę grozy

Jak wspomina młoda kobieta, w zeszłym tygodniu szła wieczorem na zwykły codzienny spacer ze swoim czworonożnym pupilem w dzielnicy Luneven, w Boxmeer. W pewnym momencie przed kobietą, na opustoszałej ulicy nagle zatrzymała się biała furgonetka. Z pojazdu wyskoczył mężczyzna, który ruszył prosto w stronę kobiety. Ta widząc co się dzieje, postanowiła uciekać. Momentalnie pobiegła z psem do najbliższego domu, w którym paliło się światło. Rozpaczliwie zadzwoniła dzwonkiem. Gospodarz otworzył drzwi. Udało się, jej pies były bezpieczny.

 

 Dognapping

Tak. W ostatnim czasie w sieci, na forach miłośników psów, można spotkać się z opowieściami o białej furgonetce, której kierowca porywa nie właścicieli czworonogów, a właśnie psiaki. Dognapping, jak zostało nazwane to przestępstwo, to nowy sposób na łatwy zarobek dla opryszków. Jak wskazywałaby nazwa, jest to porwanie psa dla okupu. Owszem, czasem przestępcy śledzą właściciela czworonoga, by porwać jego zwierzę, a potem podrzucić mu list o okupie. Jest to jednak dość niebezpieczne, wymaga bowiem długich przygotowań i kontaktu z ofiarą. Dlatego też szybko pod to pojęcie rzeczywistość włączyła kradzieże psów na sprzedaż, czy jako sparing partnerów dla psów walczących.
Porwanego, rasowego czworonoga można bowiem sprzedać za granicą. Można również czekać na miot, który pozwoli zainkasować kilka tysięcy euro. Niektóre psy, zdaniem przerażonych całą sytuacją właścicieli, mają trafiać jako sparing partnerzy dla walczących psów, które to rozszarpują je podczas treningu.

Niski koszt

Czemu przestępcy przerzucili się na czworonogi? Porwanie zwierzęcia, jak pisaliśmy wyżej, może przynieść pokaźny dochód. Ewentualne sankcje w przypadku złapania są niewielkie. Dużo niższe niż w przypadku porwania człowieka. Jeśli zaś złodziej nie zabrał psa, wyrywając właścicielce smycz z ręki tylko, np. uprowadził go, gdy ten biegł luzem po parku, zawsze można się wybronić tym, że psiak sam do niego się przybłąkał, a on się nim zaopiekował. Przestępca znalazł psa w parku, wołał za właścicielem, ten jednak się nie pojawił, więc zabrał psa do domu, myśląc, iż komuś uciekł.

 

Biała furgonetka i policja

W efekcie, w regionie Boxmeer wśród „psiarzy” zapanowała mała paranoja strachu dotycząca białej furgonetki, którą rzekomo mają poruszać się porywacze. Pojazd ten ma mieć z przodu polską tablicę rejestracyjną z tyłu zaś belgijskie "blachy". Autem tym ma podróżować trzech obcojęzycznych przestępców.

Policja podchodzi do tych rewelacji jednak sceptycznie. Owszem otrzymują oni zgłoszenia o porwaniach psów. Ich liczba nie zmienia się jednak od lat i jest mniej więcej stała w całym kraju. Nie odnotowano więc nagłego wzrostu porwań w regionie Boxmeer. Oficerowie każą więc wziąć pod uwagę, że wszelkie wiadomości o tego typu incydentach mają miejsce w mediach społecznościowych. To zaś może oznaczać, iż z ziarna prawdy, jakim faktycznie było porwanie jednego zwierzęcia, wykiełkowała miejska legenda. Niemniej jednak warto uważać, zwłaszcza gdy widzimy coś niepokojącego.