Długa droga do domu
Po tygodniu dryfowania po Oceanie Atlantyckim frachtowiec płynący pod holenderską banderą w końcu dotarł bezpiecznie do Irlandzkiego portu. Tam przejdzie naprawy, zanim ruszy w dalszą drogę.
Holenderski statek towarowy Onego Rio, którego portem macierzystym jest Rotterdam, około tydzień temu nadał sygnał o poważnych problemach technicznych, będąc na wzburzonych wodach północnej części Oceanu Atlantyckiego. Jednostka firmy żeglugowej Onego Shipping & Chartering z Rhoon od zeszłego weekendu miała problemy z głównym silnikiem. Na szczęście pogoda nieco się uspokoiła i kapitan podjął decyzję, iż jego 12-osobowa załoga złożona z Filipińczyków, Rosjan i Ukraińców nie musi nadawać sygnału S.O.S i schodzić do szalup ratunkowych. Według dowódcy jednostki sytuacja była pod kontrolą. Załoga miała dość zapasów, by móc pozwolić sobie na dryf, a obszar, w którym się znajdowali wolny był od zagrożeń w postaci mielizn czy raf. Ponadto jednostka nadal dysponowała sprawnymi silnikami manewrowymi, które pozwalały się jej ustawiać np. przodem do fali. Jedyne na co mogła skarżyć się załoga to przemęczenie. Spowodowane tym, iż wszystkie dostępne siły i środki zostały skierowane do naprawy ogromnych diesli znajdujących się na pokładzie.
Holenderski frachtowiec z uszkodzonym silnikiem szczęśliwie dociera do portów Irlandii.
Holowanie
Gdy załodze nie udało się naprawić awarii, zgłosili kierownictwu w Rhoon, iż nie są w stanie kontynuować rejsu. Na ich pozycję, znajdującą się około 1000 kilometrów na zachód od wybrzeży Irlandii, został wysłany holownik z Atlantic Towage. Jednostka ta miała za zadanie bezpiecznie ściągnąć 143-metrowy statek do irlandzkich portów. Zadanie to pomimo nawet wyjątkowo łaskawego pogodowo Atlantyku, zajęło pięć dni. W końcu jednak Onego Rio bezpiecznie zakotwiczył w Bantry Bay, w Irlandii. Obecnie na miejscu pracują zarówno irlandzcy, jak i holenderscy mechanicy wysłani przez spedytorów z Rhoon. Ich zadaniem jest nie tylko namierzenie awarii i jej naprawa, ale również określenie czy jednostka po interwencji mechaników będzie mogła bezpiecznie kontynuować swój rejs, czy też wykonane działania wystarczą jedynie na powrót do portu macierzystego, gdzie statek czeka gruntowny remont silnika.
Kwestia ta jest niezwykle ważna. Kolejna taka awaria, ale przy mniej sprzyjającej pogodzie, może zagrozić życiu załogi, przewożonym towarom, jaki i samej jednostce. Ponadto ewentualne kolejne holowanie naraziłoby armatora na gigantyczne straty finansowe. Dlatego też przedsiębiorstwo chce dmuchać na zimne.