Dlaczego w Holandii nie ma firanek w oknach?

Spacerując po holenderskich miejscowościach wielu ludzi spoza Niderlandów dziwi fakt, iż w domach nie ma firanek. Każdy może idąc ulicą zajrzeć do środka. Skąd to się wzięło?

Niewierna żona

Dawno, dawno temu, w czasach, gdy nie było jeszcze mediów społecznościowych, a nawet telefonów kontakt z ukochaną był bardzo trudny. Jeśli zaś dodamy do tego żywot marynarza, był on wręcz niemożliwy. Mężczyzna wracał do domu raz na jakiś czas. Kobieta zaś pozostawała z dziećmi, zajmując się domem. Wielu mężczyzn obawiało się, iż podczas ich nieobecności ich ukochana może znaleźć sobie innego. Dlatego też zabraniali zasłaniania okien, zakładania firanek, tak by wszyscy mogli zobaczyć, co w domu się dzieje. Jeśli bowiem pojawiłby się ktoś obcy, życzliwy sąsiad (o ile o właśnie on nie był kochankiem), powiedziałby wracającemu z morza Holendrowi, iż jego żona przyprawiła mu rogi.

Tak brak firan i zasłon tłumaczą holenderscy przewodnicy, umieszczając ten zwyczaj gdzieś pomiędzy miejskimi legendami, miłymi dla ucha turystów.

 

Protestanci

W rzeczywistości jednak brak firanek w oknach ma zupełnie inną, dużo mroczniejszą historię skąpaną w morzu krwi. Królestwo Niderlandów nie jest krajem chrześcijańskim, ale nie katolickim. W Holandii znaczną część społeczeństwa stanowią protestanci. Tak jest teraz i tak było również kilkaset lat temu.

By zrozumieć brak firanek, musimy cofnąć się do czasów wojen religijnych oraz okresu po nich i bogobojnego mieszczaństwa.

Protestanci, ewangelicy podchodzą do pewnych prawd wiary nieco bardziej ortodoksyjnie niż katolicy. Jednym z przykładów tego jest powiedzenie, iż Bóg widzi wszystko, co robimy. Dlatego też chcąc pokazać, jak dobrym i uczciwym człowiekiem się jest, protestanci nie zasłaniali swoich okien. Wskazywali, iż zarówno przed Bogiem, jak i ludźmi nie mają nic do ukrycia. Są uczciwy, ciężko pracują i oddają chwałę Panu.

 

Podatki od firanek

Po zakończeniu wojen religijnych zgrzyty i niesnaski pomiędzy katolikami i protestantami w Holandii nadal trwały. Trudno bowiem zapomnieć zbrodnie, jakich dokonywały wcześniejsze pokolenia, choćby podczas Wojny 30-letniej. Krzywdy i urazy pozostały, tym bardziej, iż katolików i protestantów łatwo było od siebie odróżnić. Jak? Otóż bardzo prosto. Katolicy zasłaniali w Holandii swoje okna. Był to więc dla wszystkich czytelny sygnał, kto jest czyim sąsiadem. Prowadziło to do wielu, lokalnych waśni i sąsiedzkich sporów. W efekcie część katolików przestała zasłaniać okna.

W końcu firanki znikły jeszcze w większej ilości domów, gdy w całą sprawę wmieszał się monarcha. Ten, będący również protestantem, postanowił uprzykrzyć życie katolickiej mniejszości, a przy okazji nieco na niej zarobić. Postanowił więc wprowadzić podatek od firanek. Efekt, pomimo iż prawo to nie obowiązuje, firanek w Holandii pełniących funkcje inne niż dekoracyjne do tej pory nie uświadczymy.