Cztery koła, trzy koła, co to za różnica

600 kg fajerwerków w domu jednorodzinnym

W nocy z 20 na 21 kwietnia doszło do poważnej kolizji na Roerstraat w Deventer. Sprawca tego zdarzenia, 24-letni Polak, prowadził firmowego vana. Po kolizji nasz rodak odjechał z miejsca wypadku. Nie przeszkadzało mu, iż siła uderzenia była tak duża, że stracił koło. Mężczyzna kontynuował podróż do momentu, aż jego pojazd się nie zapalił.

Kilka ulic od miejsca wypadku, o godzinie 23:30 przechodnie i kierowcy widzą coś bardzo dziwnego. Przy drodze zatrzymał się pokiereszowany van, spod którego wydobywały się płomienie. Na szczęście ogień był na tyle mały, a reakcja ludzi na tyle szybka i zdecydowana, iż udało się go stłumić w zarodku. Co jednak z kierowcą? Ten, mimo całej tej potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, pozostał w pojeździe. Czyżby był w szoku? Czyżby był ranny? Po uszkodzeniach samochodu było widać, iż doszło do mocnego uderzenia.

 

Na podwójnym gazie

Efektem tych niepokojów były telefony pod numer alarmowy. Na miejsce po kilku chwilach przybyła policja. Oficerom udało się wyciągnąć kierowcę z wnętrza. Okazało się, że jest to 24-letni obywatel naszego kraju. Badanie alkomatem wykazało, dlaczego prowadzący pojazd był lekko nieobecny. Nie było to spowodowane wypadkiem, a ilością spożytego alkoholu, który w znaczny sposób przekraczał normy, przy których ludzie mogą usiąść za kierownicą. Mundurowi wezwali więc tłumacza. Ten najpierw przekazał policjantom, co się stało zdaniem 24-latka. Później zaś przetłumaczył mu, że stróże prawa zabierają mu prawo jazdy.

 

Trzy wykroczenia

Przybysz znad Wisły będzie musiał odpowiedzieć za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, spowodowanie wypadku będąc na podwójnym gazie, a następnie ucieczkę z miejsca wypadku. Za wszystko to oprócz utraty prawa jazdy mężczyźnie grozi również wysoka grzywna, a także prace społeczne. Można się również domyśleć, iż Polak będzie mieć problemy z pracą. Rozbicie służbowego auta, prowadząc pod wpływem alkoholu, raczej nie spodoba się szefowi Polaka, tym bardziej, iż firma ubezpieczeniowa może nie chcieć wypłacić odszkodowania za zniszczony samochód z racji prowadzenia pod wpływem. To zaś może oznaczać, iż nasz rodak straci pracę, a dodatkowo będzie musiał zapłacić za remont firmowego auta.
Jedyną dobrą wiadomością dla 24-latka jest to, iż, jak wynika z przekazanych informacji, nikt nie odniósł powyższych obrażeń. Mowa więc tu o kolizji, a nie wypadku.

 

 

Źródło:  AD.nl